Premierowy odcinek skupia się przed wszystkim na zarysowaniu zdarzeń, jakie miały miejsce przez ostatnie kilka miesięcy po zakończeniu akcji poprzedniej serii. W samym uniwersum zmienia się niewiele, sytuacja polityczna krajów pozostaje na razie bez zmian. Zaczynają się problemy z duchami, które obracają się przeciwko ludziom, ale praktycznie nikt nie wie, czemu to robią. Mamy także konflikt między ojcem Korry a jej wujkiem. Natomiast sama bohaterka próbuje pracować nad sobą, lecz nie do końca jej to wychodzi. Od strony dostarczanych widzowi emocji jest to ten sam wysoki poziom prezentowany w pierwszej serii.
Rysownicy postawili na duże tempo akcji, co widać w scenie pościgu i walce Korry z duchami. Pod względem graficznym wszystko stoi na imponującym, wysokim poziomie. Również dobrze przedstawiono nam relacje bohaterów, które wyglądają ciekawie. Szkoda jedynie, że niektóre postacie zostały potraktowane po macoszemu i niewiele interesującego się u nich dzieje. Korra jako awatar musi podejmować trudne decyzje, z którymi wiąże się wybór między tym, co kocha, a tym, co powinna zrobić. Widać to szczególnie w relacjach z Tenzenem i jej wujkiem. Wódz Unalaq jest nową postacią w serii i wszystko wskazuje na to, że wokół jego relacji z bratem będzie się działo najwięcej. Z drugiej strony mamy związek Korry z Mako. Mako jest postawiony w sytuacji, gdzie nie może już tylko doradzać swojej dziewczynie, ale i awatarowi - bardzo ważnej dla świata funkcji, więc każde jej pytanie sprawia mu niemały problem. Chłopak nie wie, jak się zachować w takiej sytuacji, co jest powodem konfliktu i kilku scen humorystycznych. Ważnym motywem jest również słabość Korry. Nowe moce są jeszcze niewykształcone, a każde ich użycie nie do końca takie, jakby sobie życzyła.
[video-browser playlist="635190" suggest=""]
Drugi odcinek spowalnia tempo i przenosi nas na zamarzłe tereny w poszukiwaniu przyczyny ataków duchów i ułaskawienia ich. Mimo iż jest spokojniejszy od poprzedniego, to prezentuje nam równie interesującą i wciągającą historię, więc tak naprawdę nie ma tutaj do czego się przyczepić. Starcia z istotami są naprawdę znakomite i emocjonujące. Seria ocieka coraz to nowymi zastosowaniami bendingu. Technika użyta przez ojca Korry jest najlepszym wizualnie elementem tego odcinka. Jako nowość zaserwowano nam pokazane w zwiastunie lodowe buty służące do szybkiego zjazdu po śniegu. Bardziej widoczna staje się para bliźniaków, Desna i Eska. Jako dzieci wywodzące się z królewskiego rodu są bardzo oschłe i władcze w stosunkach z resztą bohaterów, niemniej na swój sposób intrygujące i nieraz powodujące uśmiech na twarzy widza.
Pierwsze dwa odcinki Legendy Korry wchodzą z dużym kopem do ramówki stacji, będąc po prostu dobrym startem drugiego sezonu. Seans minął w zastraszającym tempie i mogę przyczepić się jedynie do gagów Bolina, które prezentowały niższym poziom niż w poprzedniej serii.