M. Night Shyamalan prezentuje nam swój najnowszy thriller Old osadzony w wakacyjnej scenerii. Jako że reżyser słynie z bardzo nierównej formy, sprawdzamy, czy jego najnowsza produkcja to hit czy kit.
M. Night Shyamalan uwielbia wymyślać tajemnicze historie, w których widz jest zagubiony tak samo jak główni bohaterzy. Tym razem zabiera nas do rajskiego kurortu, do którego ludzie przyjeżdżają, by uciec od swoich problemów. Przepiękny hotel oraz prywatna plaża, do której dostęp mają tylko wybrani goście, ma zapewnić im spokój. Szybko się jednak okazuje, że piaszczyste nabrzeże otoczone wysokim skałami może szybko stać się śmiertelną pułapką. Czas nie płynie tutaj w zwykłym tempie. Ma tendencje do tego, by przyśpieszać, co dla niektórych plażowiczów może być śmiertelne.
Old zaczyna się bardzo intrygująco i tajemniczo. Napięcie z początku bardzo ładnie rośnie. Problem polega na tym, że M. Night Shyamalan nie miał chyba pomysłu, co zrobić z bohaterami, gdy właściwości tajemniczej plaży zostaną już przed wszystkimi odkryte. Gdy dowiadujemy się, że czas zaczyna przyśpieszać, a 30 minut może postarzeć ciała nawet o 5 lat, cała atmosfera grozy gdzieś ucieka. Postaci miotają się po piasku bez sensu, a reżyser co rusz stara się nas jakoś zaskoczyć, porzucając kolejne trupy. Problem polega na tym, że napisana przez niego historia jest nudna, a postaci nieciekawe. Nie interesują nas problemy małżeńskie Guya (
Gael García Bernal) i Priscy (
Vicky Krieps) ani to, co tak naprawdę łączy lekarza Charlesa (
Rufus Sewell) z młodziutką żoną Christal (
Abbey Lee) wyginającą się co chwila do słodkich selfie. Losy ich wszystkich są nam kompletnie obojętne. Shyamalan dorzuca kolejne tajemnicze persony jak choćby znanego rapera (Aaron Pierre), ale zapomina o dodaniu im jakichkolwiek osobowości. Stara się więc widzów przestraszać tanimi trickami – np. wypływającymi znienacka zwłokami. Tylko to za mało, by nas zainteresować. Sama tajemnica szybko nudzi, a gdy dochodzi do finału, to już jest kompletne rozczarowanie.
Rozumiem, że Shyamalan chciał pokazać widzom, że czas leci nieubłaganie i trzeba umieć go wykorzystać w jak największym stopniu. Nic nie jest nam dane na zawsze i nawet jeśli przytrafi nam się jakaś śmiertelna choroba, to nie ma co się na niej skupiać, bo tego straconego czasu już nie odzyskamy. Trzeba spędzać czas z najbliższymi, bo gdy to zrozumiemy, może być już za późno. Ludzie natomiast bardzo często w strachu zapominają o tym. Kurczowo trzymają się dawnego życia, rozpaczając nad tym, co już minęło i nie wróci. Najlepszym tego przykładem jest grany przez Rufusa Sewella lekarz, który pomimo pięknej żony u boku i córki nie jest w stanie pogodzić się ze zmianami w swoim życiu. Wini za nie wszystkich dookoła. Nawet ludzi, których nie zna, traktuje z góry.
To nie jest najgorszy film tego reżysera, plasuje się gdzieś pośrodku. To taki typowy przeciętniak w jego wykonaniu, który dobrze się zapowiada, ale im bardziej zbliża się do finału, tym mocniej zawodzi. Reżyser nie ma pomysłu, jak część wymyślonych przez siebie wątków zakończyć, więc tworzy rozwiązania w biegu. Niestety, nie wytłumaczono nam, czemu bohaterowie nie mogą wyjść z plaży tą samą drogą, którą przyszli, a w tunelu dostają ogromnej migreny. Reżyser mówi nam, że tak po prostu jest i tyle. Takich pytań pozostawionych bez odpowiedzi jest niestety więcej.
Aktorsko
Old też jakoś nie zachwyca. Aktorzy są zagubieni tak samo jak widzowie. Jakby nie wiedzieli, co mają robić. Dlatego najlepiej im wychodzą sceny, w których muszą zachowywać się chaotycznie, jakby tracili zmysły. Jedynie Sewell daje nam ciekawą kreację, ale jego postać szybko spada na drugi plan.
Głównymi bohaterami filmu jest dwójka dzieci Guya i Prisca, czyli Maddox i Trend. Rodzeństw wie, że ich rodzina się rozpada, więc przysięga sobie, że co by się nie wydarzyło, zawsze będą razem. I nawet szybkie dorastanie wywołane przez sytuację na plaży nie jest w stanie tej więzi zerwać. To jest druga prawda, którą Shyamalan stara się w tym filmie przemycić. Rodzina jest najważniejsza! Dbajcie o nią, bo nikogo bliższego niż brat czy siostra nie spotkacie na swojej drodze. Inni ludzie to tylko wędrowcy, którzy przez pewien etap życia będą wam towarzyszyć. Rodzeństwo jest i będzie zawsze.
Po świetnym
Split i bardzo ciekawym serialu
Servant zrobionym dla AppleTV+ wierzyłem, że Shyamalan odzyskał pewien balans i znów będzie nam serwował wspaniałe i zaskakujące kino. Niestety, myliłem się. Jest to bardzo nierówny reżyser z ciekawymi pomysłami, ale brakiem wizji na to, jak je równo poprowadzić od początku do końca.
Old jest właśnie jego kolejnym nierównym filmem. Może następny będzie lepszy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h