Platforma Netflix zrobiła niespodziankę fanom One Piece – zamieściła w swojej bibliotece nowy odcinek anime, który zapoczątkowuje przełomowy arc nazywany Egghead. Jest to epizod numer… 1089, co od razu prowokuje pytanie: a co z pozostałymi? Mimo wszystko to wielki komfort obejrzeć legalnie – z oficjalnym polskim tłumaczeniem i w odpowiedniej jakości! – ulubione anime. Szkoda tylko, że Netflix ma zamiar publikować nowe odcinki z niemal tygodniowym opóźnieniem względem japońskiej premiery, bo to może przełożyć się na oglądalność. Premiera właśnie tego odcinka na Netfliksie nie jest przypadkowa, ponieważ otwiera on nowy wątek, a co za tym idzie – rozpoczyna się nowa przygoda Załogi Słomkowego Kapelusza. Przyszedł czas na zmiany! Widzowie dostali nowy opening, który jest narysowany w karykaturalnym stylu, ale wciąż z zachowaniem pstrokatych barw charakterystycznych dla arcu Kraju Wano. Nie każdemu się on spodoba, ale za to piosenka pt. Us! w wykonaniu Hiroshiego Kitadaniego, czyli weterana openingów One Piece, naprawdę wpada w ucho. Oczywiście, poza głównymi bohaterami, pojawiają się te postacie, na których będzie się skupiać fabuła przez najbliższe miesiące – Vegapunk, Serafini, Bonney oraz Kuma. Nie brakuje zapowiedzi starć Luffy’ego z kilkoma przeciwnikami, których kojarzymy z wcześniejszych historii, oraz nowych, oryginalnych strojów głównych bohaterów.
fot. Toei Animation
Skoro już mowa o openingu, to trzeba też wspomnieć o endingu, który przywołuje wiele wspomnień z poprzednich odcinków. Ten powrót to dobry pomysł, choć efektywnie skraca on długość faktycznego trwania odcinka, jeśli dodamy do tego jeszcze teaser oraz dodatek w postaci Robin i Choppera przybliżających, nie wiedzieć czemu, bohaterów z anime. Przecież doskonale ich znamy! Miejmy nadzieję, że przełoży się to na sprawne i konkretne przedstawianie wydarzeń z mangi, a nie rozciąganie ich na siłę, jak to miało miejsce do tej pory. Przejdźmy do odcinka 1089, w którym częściowo powtórzono sceny z poprzedniego epizodu, gdy Luffy zdradził załodze swoje marzenie. Widzowie wciąż nie wiedzą, czym ono jest, ale w mandze też pozostało tajemnicą. Za to wiemy, że kolejnym celem załogi jest namierzenie ostatniego Road Poneglyphu, który pozwoli im się dostać do Laugh Tale i odnaleźć One Piece.
fot. Toei Animation
Z niedopowiedzeniem mamy również do czynienia w scenach z Sabo, które też już oglądaliśmy tydzień wcześniej. Rozszerzono je jednak o bardzo istotne wydarzenia. Jasnowłosy bohater poinformował swoich towarzyszy z Armii rewolucjonistów, że nie zabił króla Cobra, czyli ojca Vivi. Twórcy trzymali widzów w lekkim napięciu, choć nikt chyba nie spodziewał się innej odpowiedzi. Zaniepokoiły jego słowa dotyczące tego, czego się dowiedział w świętym mieście Mariejois. Szkoda, że nie zdążył przekazać szczegółów, ponieważ Królestwo Lulusii zostało unicestwione.
Zniszczenie wyspy zostało przeprowadzone na rozkaz Starszyzny Pięciu Gwiazd, która od czasu do czasu pojawia się w historii – wtedy, gdy następuje wyciek ważnych informacji mogących zagrozić Globalnemu Rządowi. Atak na wyspę wywoływał ciarki, dzięki dobrej animacji oraz podniosłej muzyce w tle. Ta monstrualna siła przerażała, a w połączeniu z ujęciami z enigmatycznym Imu robiła jeszcze większe wrażenie. Po wyspie została ogromna ziejąca pustką dziura na środku oceanu, więc naprawdę można mieć wątpliwości, czy Sabo przetrwał tak potężny atak. Po tak wciskających w fotel scenach powróciliśmy na pokład Thousand Sunny. Kilka dni po zniszczeniu Lulusii statek Luffy’ego musiał przedzierać się przez sztorm i zimową zamieć, co przypominało dawne czasy, gdy Nami nawigowała za pomocą Log pose, a kolejne wyspy były niewiadomą. Bohaterowie nakierowali się na ogromny, wirujący w powietrzu morski obiekt, który również został świetnie zanimowany. W scenach nie brakowało humoru za sprawą Usoppa, Choppera i Brooka. Widowiskowym atakiem jednym mieczem wykazał się Zoro. Szkoda, że w tym wątku kreska prezentowała się bardzo słabo. Ze względu na początek nowego arcu zmienił się styl animacji. Wrażenie jest takie, jakbyśmy oglądali animację poklatkową, a studio oszczędzało na rysowaniu dodatkowych scen. Nie ma żadnej płynności ani przyjemności z oglądania. Zniszczenie Lulusii wyglądało w porządku, ale sceny z Sunny i bohaterami przywodziły na myśl odcinki, gdy wściekły Luffy uderzył niebiańskiego smoka! Może się okazać, że jeszcze zatęsknimy za kolorowym stylem z Wano.
fot. Toei Animation
+5 więcej
Wydarzenia w końcówce co rusz zaskakiwały. Z wodnego wiru wyleciała Bonney – i to jeszcze wyglądająca jak dziecko! Twórcy zafundowali widzom znakomity cliffhanger z komicznym zwolnionym tempem oraz ujęciem z góry na Sunny oraz otwierającego paszczę króla morskiego.  Choć mam wiele zastrzeżeń do nowego stylu animacji (który jest nierówny i wygląda raczej brzydko), muszę przyznać, że nie zepsuł on ogólnego odbioru odcinka! Wątek Lulusii oraz Sabo emocjonował, a ten Załogi Słomkowego Kapelusza ekscytował początkiem nowej przygody w arcu Egghead. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg oraz utrzymanie dobrego poziomu animacji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj