One Piece - odcinek 1089 - recenzja
Data premiery w Polsce: 31 sierpnia 2023W nowym odcinku One Piece rozpoczął się kolejny główny wątek – arc Egghead. Z tej okazji zadebiutował nowy styl animacji, który nie wygląda imponująco. Dobrze, że przynajmniej epizod dostarczył mnóstwa emocji i rozrywki.
W nowym odcinku One Piece rozpoczął się kolejny główny wątek – arc Egghead. Z tej okazji zadebiutował nowy styl animacji, który nie wygląda imponująco. Dobrze, że przynajmniej epizod dostarczył mnóstwa emocji i rozrywki.
Platforma Netflix zrobiła niespodziankę fanom One Piece – zamieściła w swojej bibliotece nowy odcinek anime, który zapoczątkowuje przełomowy arc nazywany Egghead. Jest to epizod numer… 1089, co od razu prowokuje pytanie: a co z pozostałymi? Mimo wszystko to wielki komfort obejrzeć legalnie – z oficjalnym polskim tłumaczeniem i w odpowiedniej jakości! – ulubione anime. Szkoda tylko, że Netflix ma zamiar publikować nowe odcinki z niemal tygodniowym opóźnieniem względem japońskiej premiery, bo to może przełożyć się na oglądalność.
Premiera właśnie tego odcinka na Netfliksie nie jest przypadkowa, ponieważ otwiera on nowy wątek, a co za tym idzie – rozpoczyna się nowa przygoda Załogi Słomkowego Kapelusza. Przyszedł czas na zmiany! Widzowie dostali nowy opening, który jest narysowany w karykaturalnym stylu, ale wciąż z zachowaniem pstrokatych barw charakterystycznych dla arcu Kraju Wano. Nie każdemu się on spodoba, ale za to piosenka pt. Us! w wykonaniu Hiroshiego Kitadaniego, czyli weterana openingów One Piece, naprawdę wpada w ucho. Oczywiście, poza głównymi bohaterami, pojawiają się te postacie, na których będzie się skupiać fabuła przez najbliższe miesiące – Vegapunk, Serafini, Bonney oraz Kuma. Nie brakuje zapowiedzi starć Luffy’ego z kilkoma przeciwnikami, których kojarzymy z wcześniejszych historii, oraz nowych, oryginalnych strojów głównych bohaterów.
Skoro już mowa o openingu, to trzeba też wspomnieć o endingu, który przywołuje wiele wspomnień z poprzednich odcinków. Ten powrót to dobry pomysł, choć efektywnie skraca on długość faktycznego trwania odcinka, jeśli dodamy do tego jeszcze teaser oraz dodatek w postaci Robin i Choppera przybliżających, nie wiedzieć czemu, bohaterów z anime. Przecież doskonale ich znamy! Miejmy nadzieję, że przełoży się to na sprawne i konkretne przedstawianie wydarzeń z mangi, a nie rozciąganie ich na siłę, jak to miało miejsce do tej pory.
Przejdźmy do odcinka 1089, w którym częściowo powtórzono sceny z poprzedniego epizodu, gdy Luffy zdradził załodze swoje marzenie. Widzowie wciąż nie wiedzą, czym ono jest, ale w mandze też pozostało tajemnicą. Za to wiemy, że kolejnym celem załogi jest namierzenie ostatniego Road Poneglyphu, który pozwoli im się dostać do Laugh Tale i odnaleźć One Piece.
Zniszczenie wyspy zostało przeprowadzone na rozkaz Starszyzny Pięciu Gwiazd, która od czasu do czasu pojawia się w historii – wtedy, gdy następuje wyciek ważnych informacji mogących zagrozić Globalnemu Rządowi. Atak na wyspę wywoływał ciarki, dzięki dobrej animacji oraz podniosłej muzyce w tle. Ta monstrualna siła przerażała, a w połączeniu z ujęciami z enigmatycznym Imu robiła jeszcze większe wrażenie. Po wyspie została ogromna ziejąca pustką dziura na środku oceanu, więc naprawdę można mieć wątpliwości, czy Sabo przetrwał tak potężny atak.
Po tak wciskających w fotel scenach powróciliśmy na pokład Thousand Sunny. Kilka dni po zniszczeniu Lulusii statek Luffy’ego musiał przedzierać się przez sztorm i zimową zamieć, co przypominało dawne czasy, gdy Nami nawigowała za pomocą Log pose, a kolejne wyspy były niewiadomą. Bohaterowie nakierowali się na ogromny, wirujący w powietrzu morski obiekt, który również został świetnie zanimowany. W scenach nie brakowało humoru za sprawą Usoppa, Choppera i Brooka. Widowiskowym atakiem jednym mieczem wykazał się Zoro. Szkoda, że w tym wątku kreska prezentowała się bardzo słabo. Ze względu na początek nowego arcu zmienił się styl animacji. Wrażenie jest takie, jakbyśmy oglądali animację poklatkową, a studio oszczędzało na rysowaniu dodatkowych scen. Nie ma żadnej płynności ani przyjemności z oglądania. Zniszczenie Lulusii wyglądało w porządku, ale sceny z Sunny i bohaterami przywodziły na myśl odcinki, gdy wściekły Luffy uderzył niebiańskiego smoka! Może się okazać, że jeszcze zatęsknimy za kolorowym stylem z Wano.
Wydarzenia w końcówce co rusz zaskakiwały. Z wodnego wiru wyleciała Bonney – i to jeszcze wyglądająca jak dziecko! Twórcy zafundowali widzom znakomity cliffhanger z komicznym zwolnionym tempem oraz ujęciem z góry na Sunny oraz otwierającego paszczę króla morskiego.
Choć mam wiele zastrzeżeń do nowego stylu animacji (który jest nierówny i wygląda raczej brzydko), muszę przyznać, że nie zepsuł on ogólnego odbioru odcinka! Wątek Lulusii oraz Sabo emocjonował, a ten Załogi Słomkowego Kapelusza ekscytował początkiem nowej przygody w arcu Egghead. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg oraz utrzymanie dobrego poziomu animacji.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat