Problemem 5. odcinka The Orville jest nudne i irytujące wałkowanie nieśmiesznego wątku małżeństwa Eda i Kelly. Było to poruszane kilkakrotnie jako wątek mający być humorystycznym sercem tego serialu, a w żadnym momencie nie był w stanie działać należycie, czy rozśmieszać. Nie tylko nieudany pomysł, ale coś, co sprawia wrażenie wymuszonego i niepotrzebnego. Dlatego też, jak tutaj szybko się okazuje, stoi on w centrum konfliktu Eda z Kelly bez względu na to, co ta druga na ten temat mówi. Słyszymy po raz n-ty, że Kelly go zdradziła, jaki on jest zraniony i jak to otwiera się przed Prią, którą gra Charlize Theron. To jest największy błąd tego odcinka, bo psuje jego potencjał i sprowadza jego większą część na bardzo nieciekawe obyczajowe rejony. Sztampa i banały aż rażą na czele z Mercerem oprowadzającym tajemniczego gościa po najważniejszych częściach statku. Sama Charlize Theron to atut wykorzystywany zaledwie poprawnie. Pomijając kwestie słabej i niepotrzebnej relacji z Mercerem, jej wątek świetnie się wpisuje w konwencję science fiction. Pomysł z poszukiwaczką artefaktów z dalekiej przyszłości okazuje się dobrze wykorzystany i budujący wiele emocji w tej lepszej części odcinka. Theron wyraźnie świetnie się tutaj bawi i z lekkością tworzy charyzmatyczną postać, która wznosi ten serial o klasę wyżej.
fot. EW.com
Ważny jest też wpływ tego wątku na fabułę serialu, bo wszytko wskazuje na to, że będzie on bardzo duży. Orville miał zostać zniszczony, ale Pria zmieniła bieg wydarzeń. To musi doprowadzić do ciekawych i wartych rozwoju reperkusji w przyszłości. Takie wydarzenia w popkulturze zawsze odbywały się kosztem czegoś istotnego. Humor tego odcinka stoi na ciut lepszym poziomie. Nieźle wyglądało to ze strony Kelly i Alary, ale i tak błyszczą tutaj Malloy i Isaac ze swoimi wkrętkami. Pierwsza jest zabawna, bo zaskakująca. Trudno było oczekiwać kosmity z twarzą z popularnej zabawki. Druga wkrętka wykonana na Malloyu jest przekomiczna, bo jest totalnie przegięta. Kto obcina nogę, by zażartować z kolegi? Niezrozumienie sensu dowcipu stworzył scenę o dobrej wartości humorystycznej. The Orville rozkręca się i bez wątpienia gościnny występ Charlize Theron dał temu serialowi wiele dobrego. Gdyby nie to mocne oparcie go na motywie małżeństwa Mercerów, mógłbym jedynie chwalić ten odcinek. A tak jest to skaza na czymś, co jest lekkie, przyjemne i okazjonalnie zabawne. Nadal za mało tutaj oryginalności, a za dużo zrzynania ze Star Treka, ale powoli idzie to w dobrą stronę. Plus za to, że jakość efektów specjalnych cały czas jest na wysokim poziomie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj