Osaczony to nowy serial kryminalny platformy Polsat Box Go z Leszkiem Lichotą w roli głównej. Oceniam sezon produkcji.
Polsat po raz kolejny sięga po bardzo popularny w naszym kraju gatunek kryminału. Bohaterem serialu
Osaczony jest Michał Górski. Mężczyzna mieszka na jednym z podwarszawskich osiedli ze swoją żoną i córkami, prowadzi całkiem nieźle prosperujący biznes, a sąsiedzi darzą go sympatią. Jednak wszystko zmienia się jednego dnia. Michał, biegając po lesie, znajduje ciało Tomka, 6-letniego syna swojej sąsiadki Justyny. Szybko staje się głównym podejrzanym w sprawie prowadzonej przez nieznającego skrupułów komisarza Krona. Wkrótce na jaw wyjdą głęboko skrywane przez Górskiego i ludzi z jego otoczenia tajemnice.
Osaczony to polska wersja australijskiego formatu. Jednak skupię się na samej produkcji, bez porównań do oryginału. Otóż koncept zaproponowany przez twórców jest całkiem nieźle ograny, chociaż dosyć sztampowy i niewnoszący nic nowego do gatunku. Finał może nawet zaskoczyć widza i dać pewien ładunek emocjonalny, jednak wszystko, co dzieje się pomiędzy początkiem a końcem, to narracyjny chaos, czasami bardzo absurdalny. Twórcy wszystko traktują wręcz łopatologicznie i siermiężnie podają wszelkie zwroty akcji i tropy, które podstawiają widzowi. Wręcz w pewnym momencie czułem, że nie mają zaufania do inteligencji odbiorcy i boją się, że ten może nie domyślić się nawet najprostszego przekazu. Dlatego cała intryga prowadzona jest prostymi środkami i przez to nie wciąga, a twisty fabularne raczej nie szokują, może poza finałem. Szkoda, bo w koncepcie serialu było miejsce na stworzenie może niezbyt skomplikowanej historii, ale takiej, która potrafiłaby wciągnąć widza. Tak się jednak nie stało.
Największym problemem produkcji Polsatu są jednak słabo napisane postacie.
Leszek Lichota robi, co może, aby wyciągnąć coś ciekawego z Michała, którego gra. Czasami udaje mu się wejść na ciekawe, emocjonalne tony ze swoją postacią. Jednak przez większość czasu nie jest on bohaterem, który sprawia, że chce się oglądać serial. Niby prowadzi własne śledztwo, ale wszelkie dowody, jakie znajduje po drodze, trafiają do niego raczej przypadkiem. Ponadto decyzje podejmowane przez bohatera są czasem idiotyczne i kilka razy łapałem się za głowę, że zachował się w danej sytuacji w określony sposób. Trochę lepiej prezentuje się komisarz Kron.
Eryk Lubos potrafi wycisnąć coś ciekawego ze swojej postaci. Mogę spokojnie napisać, że jest on najjaśniejszym punktem produkcji. Z początku bardzo irytuje, jednak z czasem można się przekonać do jego sposobu bycia. Mimo że tak naprawdę jego śledztwo ogranicza się do ciągłego nachodzenia głównego bohatera. Chociaż to akurat wina scenariusza, że nie potrafi wykorzystać potencjału postaci.
Niestety produkcji nie ratują również postacie kobiece. W większości są one po prostu nijakie. Justyna grana przez
Marię Dębską niby ma ciekawy wątek poboczny, jednak jest on wykorzystywany w historii tak nieudolnie, że w pewnym momencie wręcz gryzie się z główną osią fabuły. Bohaterka przechodzi ze swoim zachowaniem ze skrajności w skrajność i albo jest przeraźliwie nudna, albo irytująca. Niestety również Anita, w którą wciela się
Ilona Ostrowska raczej stanowi tło dla wydarzeń niż ich pełnoprawną uczestniczkę. Z początku myślałem, że twórcy poruszą temat jej problemów małżeńskich z Michałem i kwestii braku zaufania. Jednak gdzieś wspomniana kwestia znika w trakcie opowieści i sama Anita zostaje ukryta całkowicie w tle produkcji, tak jakby scenarzyści do końca nie wiedzieli, jak dalej prowadzić wątek bohaterki.
Natomiast podobało mi się to, jak twórcy zaprezentowali temat zmiany bezpiecznego środowiska, w którym do tej pory przebywał główny bohater. Całkiem sprawnie pokazano, jak społeczeństwo, które do tej pory szanowało Michała i się z nim przyjaźniło, nagle zupełnie się od niego odwraca. Ograno to nie jakimiś mocnymi scenami linczu, ale prostymi, wręcz intymnymi momentami. Jednym z nich jest sekwencja, w której sąsiadka przychodzi do Michała wieczorem, aby ten oddał jej mężowi kosiarkę. Ładnie zbudowano kwestię społecznego ostracyzmu za pomocą małych gestów, spojrzeń, szeptania ludzi. Nie ma w produkcji żadnej brutalności, alienację głównego bohatera po prostu czuć, aura nienawiści otoczenia cały czas gdzieś unosi się w powietrzu.
Osaczony to serial, który mógł być całkiem dobrym kryminałem. Jednak twórcy nie potrafili wykorzystać potencjału historii i ostatecznie wyszedł projekt, o którym bardzo łatwo zapomnieć zaraz po obejrzeniu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h