Do Ostatniej szansy zabierałem się jak pies do jeża. Film ma gwiazdorską obsadę (Charlie Hunnam i Mel Gibson), ale ostatni występ Gibsona w Niebezpieczny pozostawiał, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Ciekawość jednak wzięła górę - postanowiłem dać szansę temu filmowi! Przyznam szczerze, byłem zaskoczony.  Fabularnie mamy tu do czynienia z klasycznym: "kto zabił?". Ofiarą jest żona gwiazdy filmowej, Alastaira Pincha (Gibson), a głównym podejrzanym on sam. Hunnam wciela się zaś w byłego detektywa, który uciekł na ubocze społeczeństwa po tym, jak wsadził do więzienia niewinnego człowieka. Zostaje wynajęty do rozwiązania tej sprawy przez swoją byłą kochankę. Skomplikowane? To prawda, dostajemy tutaj zawiłą intrygę sprawiającą wrażenie, jakby napisał ją Guy Ritchie, ale nie ten oryginalny, tylko taki z dyskontu. I to nie chodzi nawet o zakręcony scenariusz, w którym nigdy nic do końca nie wiadomo. Sama stylówka Waldo ewidentnie była inspirowana wyspiarskimi klimatami - tym, co nosił Mickey O'Neil w Przekręcie. To zdecydowanie bardziej pasuje do Wschodniego Londynu, a nie do Hollywood. Wątpię, że to przypadek. Obstawiam celowy ukłon w stronę tego wybitnego i jakże pokręconego filmu. I choć film nie dorasta do pięt dziełom Ritchiego czy Tarantino, to jednak przyznać muszę, że oglądało się go przyjemnie. Widać, że ekipa bardzo się starała wydobyć ze scenariusza, ile się da. Zwłaszcza jeśli zwraca się uwagę na drobne detale i symbolikę. Ot choćby przykład zachowania Waldo przed i po zgoleniu brody. Mamy przejście z człowieka rozgoryczonego, pełnego agresji i niechęci do świata do pełnego wigoru i energii zawodowca, który na nowo odkrywa w sobie dryg do rozwiązywania spraw, a także chęć do życia. No i Gibson... Nie wyobrażam sobie nikogo, kto lepiej zagrałby podstarzałego, niestroniącego od alkoholu, a na dodatek jeszcze pełnego maniery brytyjskiego aktora. Choć gwiazdor niewiele czasu spędza na ekranie, to kradnie w tych momentach cały blask. I do tego ta przesadnie teatralna, typowo brytyjska dykcja. Coś pięknego.
fot. materiały prasowe
Realizacyjnie film prezentuje się bardzo dobrze. Wspaniale zdjęcia, budująca klimat muzyka i świetny montaż. Nie jest łatwo pewne rzeczy i emocje przedstawić za pomocą ujęć, zwłaszcza gdy operuje się częstymi i szybkimi cięciami. Trzeba umieć znaleźć odpowiednią równowagę między chaosem na ekranie a zdolnościami percepcji widza. I tutaj udało się to znakomicie. Ostatnia szansa to produkcja nietypowa. Mam pewien problem z jej oceną. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że to wszystko już gdzieś było. Film nie jest nowatorski ani nawet zbyt bliski jakościowo dziełom, którym oddaje hołd. Z drugiej strony, powiem szczerze, dawno się tak dobrze nie bawiłem na seansie. Świetna gra aktorska, połączona z angażującą historią, która nawet miejscami była w stanie mnie zaskoczyć, sprawia, że mam ochotę na więcej Hunnama i spółki na dużym i małym ekranie. A biorąc pod uwagę, że jest to ekranizacja dopiero pierwszej książki o przygodach Waldo, jest spora szansa na kontynuację.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj