Ostatnie wakacje to nowa komedia młodzieżowa Netflixa, która miała w sobie potencjał na bycie czymś więcej. Jak wyszło?
Ostatnie wakacje to komedia romantyczna z dostrzegalnym potencjałem, ponieważ opowieść o młodych ludziach tuż po skończeniu liceum, ale przed wejściem w dorosłość to temat na naprawdę coś niebagatelnego. Nawet rzekłbym uniwersalnego poza rzeczywistość Stanów Zjednoczonych, bo wiele osób w Polsce może się z pewnymi przemyśleniami, wartościami utożsamiać. Problem w tym wszystkim jest taki, że to, co miało być dobre, zostało przytłoczone przez schematyczne i banalne rozwiązania.
Są momenty, gdzie film zaskakuje, poruszając ciekawe i mocne tematy dojrzewania. Choćby wątek głównego bohatera, który umawia się z dziewczyną i odkrywa, że jego ojciec ma romans z jej matką. Bohater w wieku 18 lat zostaje postawiony w sytuacji niemożliwej, która niesie ze sobą wyśmienity potencjał emocjonalny. Na papierze wygląda on kapitalnie, ale jest marnowany przez kiepską egzekucję pomysłu. Prostota nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, a takie zabiegi twórcy stosują najczęściej. Coś, co niosło ze sobą głębsze emocjonalne i moralne dylematy, zostaje szybko spłycone i wyrzucone do kosza, na rzecz zwykłego dramatu dla nastolatków. Tak jakby zabrakło odwagi, bo widać, że twórcy chcieli powiedzieć coś więcej, coś ważnego, ale na jakimś etapie produkcje zostało to przytłoczone przez schematy gatunkowe.
Fabuła jest podzielona na kompletnie niezwiązane ze sobą historie różnych bohaterów. W centrum leży wspomniany przeze mnie wątek i zdecydowanie jest on najciekawszy. Pozostaje opowiastki są zbyt płytkie i puste, bo albo nie mają żadnego rozsądnego celu (kwestia Erin) lub są dziwnie idealistyczne (wątek geeków). Tak naprawdę jedyna historia, która do czegoś prowadzi, należy do Audrey, która dojrzewa do dorosłej decyzji. Dlatego każdy etap tego wątku wydaje się ciekawy, czasem nawet zabawny (urocza relacja z małą dziewczynką) i sensowny.
Problemem tego filmu jest brak humoru. Ma być to docelowo komedia, ale bawi raczej okazjonalnie. Bardziej przypomina to po prostu przeciętny film obyczajowy o nastolatkach wchodzących w dojrzałość, który chciał być czymś więcej, ale nie wyszło. Postacie są sympatyczne, ogląda się to przyjemnie, ale seans szybko się staje mało atrakcyjny. Gdy każdy kolejny wątek idzie albo po linii najmniejszego oporu, albo marnuje budowany potencjał, zaczyna wkradać się nuda. Szczególnie, że żaden z aktorów poza tym, że jest pozytywny na ekranie, nie wyróżnia się niczym szczególny.
Ostatnie wakacje to przeciętny film obyczajowy, który zamiast wpisywać się w trend naprawdę dobrych komedii romantycznych Netflixa, idzie tą drugą, rozczarowującą drogą. Szkoda, bo naprawdę Netflix do tej pory tworzył dobre filmy gatunku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h