Ten finał jest zdecydowanie dziwnym odcinkiem, ponieważ w wątku konfrontacji z głównym złym sezonu nie zapewnia zbyt wielu emocji i wrażeń. Problem z Kaiem mam taki, że zaczynał jako bohater irytujący, który nabrał ciekawego, zabawnego wyrazu, gdy przestał być socjopatą. W finale niby mamy powrót tego początkowego Kaia z domieszką późniejszego, ale mimo wszystko widać zmarnowany potencjał. Rozwój tej postaci pokazywał, że jest tu pomysł na coś więcej, co może wyewoluować w interesującego antagonistę. Takim sposobem wychodzi na to, że pod względem wrażeń więcej oferował przedostatni odcinek, w którym doszło do masakry na ślubie. Tutaj mamy jedynie tego podsumowanie, które jest poprawne, nie razi absurdami (jak większa część tego sezonu), ale czuć, że mogło być o wiele lepiej. Czytaj także: Masa informacji o 7. sezonie "Pamiętników wampirów" Każdy fan "The Vampire Diaries" czekał na to, jak zostanie pożegnana Elena Gilbert, gdyż Nina Dobrev oficjalnie ogłosiła, że odchodzi z serialu. Tak patrząc na fabularne rozwiązanie, chyba lepiej tego nie można było zrobić. Gdyby Elena po prostu zginęła, część fanów byłaby wściekła i zdruzgotana, a gdyby pojechała w siną dal, porzucając Damona, inna grupa czułaby się tak samo. Dlatego też rozwiązanie z magiczną śpiączką jest w zasadzie dobre, bo w odpowiedni sposób może usatysfakcjonować obie strony. I oczywiście jest w tym pewna furtka, gdyby w przyszłości - na przykład na zakończenie - chciano Ninę Dobrev zaprosić na gościnny występ. Mamy w tym odcinku echo sytuacji z dawnych sezonów, kiedy Elena była jeszcze ze Stefanem. Pamiętacie scenę, w której razem z Mattem topili się w samochodzie, a Elena kazała ratować Matta, przez co potem zmieniła się w wampirzycę? To była jedna z najgłupszych, najbardziej absurdalnych scen w historii tego serialu. Tutaj mamy podobnie, bo przed dylematem stoi Damon w związku z zaklęciem łączącym Elenę z Bonnie. I to rozegrano naprawdę nieźle, bo z jednej strony jesteśmy w stanie uwierzyć, że z ciężkim sercem Damon zostawi umierającą Bonnie (szkoda, że jej nie chciano jednak wypisać...), ale z drugiej towarzyszy przeczucie, że to nie może iść w tym kierunku. I ostatecznie Damon w bardziej swoim stylu decyduje się na wariant ratunku Bonnie, kończąc żywot Kaia w brutalny i zarazem banalny sposób. Tylko że w odróżnieniu od tego, co miało miejsce we wspomnianej scenie Eleny ze Stefanem, nie jest to głupie, a wręcz wiarygodne i rozsądnie poprowadzone. [video-browser playlist="697243" suggest=""] Pomysł na to, by Elena pożegnała się ze wszystkimi po kolei w scenach jeden na jeden, jest bez wątpienia fajny, bo pozwala zbudować emocjonalną otoczkę i atmosferę. Te fragmenty są oczywiście ckliwe, momentami banalne, ale w odróżnieniu od większości odcinków tego sezonu po raz pierwszy w tym serialu wierzę w prawdziwość ukazywanych emocji - szczególnie ze strony Niny Dobrev. Pomimo tej sentymentalności wszystko udaje się rozegrać ze smakiem i subtelnością, co jest niewyobrażalnie rzadkie w "The Vampire Diaries", więc ten jeden raz należą się słowa uznania. Jest to pożegnanie naprawdę satysfakcjonujące - i to dla mnie, widza, którego Elena przez większość czasu jedynie irytowała. Nawet jej końcowy taniec z Damonen, przypominający fanfika romantycznej nastolatki, ma w sobie coś dziwnie pasującego do tej układanki. Dlatego podczas oglądania "I'm Thinking of You All the While" towarzyszy niecodzienne wrażenie, że jest to odcinek inny od reszty - powiedzmy sobie szczerze - słabego sezonu. I to trzeba docenić. Intrygują końcowe sceny, które wyraźnie sugerują spory skok w czasie. Miałem dziwne pierwsze wrażenie, jakby nagle wprowadzono tutaj postapokaliptyczną przyszłość. Być może ta ciekawa końcówka sugeruje zmianę tonu serialu w 7. sezonie? Odejście Eleny i tymczasowe zakończenie związku Steroline może zapowiadać chwilowe odejście do romansów. Pewna równowaga w tej kwestii - jak to miało miejsce na początku "The Vampire Diaries" - przydałaby się teraz i mogłaby zagwarantować potrzebną tej produkcji świeżość. Czytaj również: „Pamiętniki wampirów” z emisją przez kilka kolejnych lat Finał 6. sezonu jest zdecydowanie niezły, a na tle całej serii nawet dobry i zaskakujący (zdziwiłem się, że obyło się bez żadnego cudu w związku z Jo). Zabrakło w tym chyba tylko rozsądnego rozłożenia wrażeń. Gdyby wprowadzono tutaj równowagę pomiędzy pożegnaniem Eleny a walką z Kaiem, mogłoby być z tego coś o wiele lepszego i z wyraźniejszym tempem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj