Popper to biznesman, który świetnie sobie radzi na polu swojej pracy, a jego pracodawcy są zadowoleni z jego działań. Ma wspaniały apartament na Manhattanie, dobrze wypracowaną pozycję, osobistą asystentkę i szofera. Czego można chcieć więcej? Popper jest też ojcem dwójki uroczych dzieci, ale akurat w sferze rodzinnej nie radzi sobie zbyt dobrze. Problemy nastoletniej córki są mu zupełnie obce, niespełnione oczekiwania syna wobec ojca nie mają dla niego większego znaczenia, a była żona, z którą nie za dobrze żyje, odeszła na drugi plan. Pomimo tego, pracoholik Popper na pierwszy rzut oka zdaje się być szczęśliwy i niczego mu nie brakuje. Jednak w pewnym momencie okazuje się, że tak nie jest, a to za sprawą tajemniczej przesyłki, którą otrzymuje w spadku od zmarłego ojca. Po jej otwarciu świat Poppera wywraca się do góry nogami. Na domiar złego Popper otrzymuje kolejną skrzynię, a w niej... pięć pingwinów, co daje mu łącznie sześciu nowych, jakże oryginalnych przyjaciół. Początkowo właściciel niebanalnego prezentu stara się za wszelką cenę pozbyć uroczych nielotów, jednak z czasem zaczyna się do nich przyzwyczajając i poświęca im coraz więcej czasu.
[image-browser playlist="609399" suggest=""]"Pan Popper i jego pingwiny" w oryginale to powieść Richarda i Florence Atwaterów, opowiadająca o losach malarza pokojowego, pod którego opiekę trafia 13 pingwinów. Bohater postanawia wytresować ptaki i wyruszyć z nimi w tournée. Adaptacja, w reżyserii Marka Watersa, to historia agenta nieruchomości i sześciu pingwinów, z którymi się zaprzyjaźnia i które odmieniają jego los. Dzięki tym uroczym stworzeniom zaczyna dostrzegać, że ma w życiu coś więcej - bezcenną wartość, jaką jest rodzina. Ptaki pomagają mu odbudować relacje z żoną Amandą (Carla Gugino) oraz dziećmi, które także zmieniają zdanie o ojcu. Ta fabuła, choć dość abstrakcyjna, niesie ze sobą głębsze przesłanie, które ostatecznie mówi o tym, co jest w życiu ważne. Człowiek w swoim postępowaniu dokonuje wyborów. Zdarza się, że dokona złego i nie zawsze potrafi to zauważyć. Tym razem, na szczęście, dzięki małym, niepozornym nielotom, główny bohater zrozumiał swoje błędy i je naprawił.
[image-browser playlist="609400" suggest=""] Jim, który dobił już do pięćdziesiątki, co zdradzają jego zmarszczki, nadal ma charyzmę i to diabelskie spojrzenie, którym przyciąga do siebie miliony fanów. Nieprzewidywalne ruchy, tiki i miny to nadal jego domena. Można przyjąć, że i tym razem stanął na wysokości zadania, ale tylko jeśli weźmiemy pod uwagę młodego widza, do którego bez wątpienia skierowana jest produkcja. Widzów starszych Pan Popper raczej nie przekonuje, a to tylko dlatego, że poprzednie jego kreacje aktorskie były o wiele lepsze, a przede wszystkim wiarygodniejsze.
Ta komedia, nazwana familijną, na pewno śmieszy, ale nie na tyle, by ktoś spadł z fotela. Jest kilka chwytliwych gagów, różnorodność charakterów u małych pociech, z których jeden jest niezdarą, a inny z kolei uszczypliwym złośnikiem gryzącym kostki głównego bohatera, ale twórcy filmu nie zachwycili nas wyjątkową pomysłowością czy oryginalnością. A szkoda, bo film z udziałem tak zacnego aktora miał spory potencjał. Potencjał, który tym razem nie do końca został wykorzystany.
[image-browser playlist="609401" suggest=""]Minusem polskiej wersji kinowej jest denerwujący dubbing. Nie trafiły niestety do mnie żarty w wykonaniu Cezarego Pazury, które mogły być również niezrozumiałe dla tych najmłodszych widzów. To jednak tylko niewielki dodatek, który dla wielu z was może być wręcz niezauważalny. Reasumując, komedia jest przyzwoita, ma swój morał i potrafi być zabawna, ale nie jest to produkcjach najwyższych lotów i to nie dlatego, że główne role zagrały w niej pingwiny.
Ocena: 6/10