Pani Fletcher to nowy komediodramat w ofercie HBO, który powstał na motywach powieści Toma Perrotty. Historia skupia się na postaci Eve, której syn wyprowadza się na studia. Kiedy wreszcie to następuje i ptaszek wylatuje z gniazda, oglądamy kobietę próbującą poradzić sobie z nową sytuacją. Eve jest bowiem rozwódką, która przez dziesięć lat samotnie wychowywała swojego jedynego syna.
Dostajemy zatem historię znaną i często poruszaną przez filmowców, ale pozornie w tych prostych sytuacjach, udaje się twórczyniom serialu pokazać te oczywiste sytuacje, z nieco innej strony. Przede wszystkim wiele jest scen, które poprzez gesty i spojrzenia, mówią więcej niż słowa. Pani Fletcher jest serialem kładącym nacisk na mocne akcenty i niekoniecznie chodzi tutaj o słowa. Często gesty pełnią rolę drogowskazu i pełnią rolę nie tylko wzmacniającą dramatyzm (scena z małym dzieckiem karmiącym swoją mamę chipsem), ale też komedię (wzrok Eve na koleżankę swojego syna, kiedy opuszczała jego pokój).
Tym bardziej, że Eve nie ma na razie potrzeby zwierzać się swojej przyjaciółce, a szuka porad w internecie. Dzięki takim zabiegom serial HBO może przybrać nieco inną perspektywę i operować znanym motywem i problemem, w sposób odświeżający i paradoksalnie mówiący więcej, niż w innych tego typu produkcjach. Duża w tym zasługa Kathryn Hahn, która znakomicie wciela się w Eve i nawet w momentach, kiedy jest sama z laptopem, przyciąga wzrok do ekranu.
Na razie po pierwszym odcinku trudno oceniać wątek Brendana, lekkoducha lubiącego zabawę i źle traktującego kobiety. Na razie tutaj zabrakło nieco więcej świeżości, ale mam dziwne przekonanie, że jego uniwersyteckie życie, w zestawieniu z martwiącą się ciągle o niego matką, może być naprawdę interesujące. Wierzyć należy bowiem twórczyniom, którzy adaptując materiał źródłowy, dbają o pazur i odważne sceny.
Pani Fletcher na razie zapowiada się bardzo dobrze i w pierwszym odcinku wypada bardzo odświeżająco. Jest to zasługą aktorów, ale też dialogów, które naturalnie i swobodnie prowadzą nas przez fabułę odcinka. Udaje się tutaj w krótkich gestach i słowach pokazać znany i często poruszany problem rodzica, który musi poradzić sobie z dorastającym i zmieniającym się dzieckiem. Poświęcono też dużo czasu samemu synowi, przez co możemy obserwować różne zmiany i podejścia głównych bohaterów. Zaczęło się zatem obiecująco.