Jakub Ćwiek przez lata dał się poznać zarówno jako twórca, jak i fan fantastyki; czy też szerzej – popkultury, w której fantastyka wpisała się na dobre. Ostatnio jednak jego ścieżki podążały także innymi tropami. Choć wracał np. do uniwersum Kłamcy, to jednocześnie próbował swych sił – udanie! – w kryminale, sensacji czy opowieściach podszytych nostalgią. Nową powieścią, pt. Panie Czarowne, znów bierze na warsztat pomysł stricte fantastyczny, ale jednocześnie podchodzi to tematu w sposób inny niż do tej pory. Ćwiek wychodzi od motywu trzech wiedźm, by snuć magiczną opowieść o swoim rodzinnym mieście, Głuchołazach. W Paniach Czarownych jest to miasto pod ich opieką, ale jednocześnie w specyficzny sposób oddzielone od reszty świata, co ma zapewnić bezpieczeństwo od tych, którym w niesmak magia. Nie trudno się domyślić, spod jakiego znaku będą to siły: faktycznie, konfrontacja ze sługami Kościoła to jeden z motywów tej powieści, być może nawet kluczowy, ale wcale nie najbardziej interesujący. Autor od początku prowadzi narrację w kilku pozornie niepowiązanych i urozmaiconych wątkach. Wszystko to ma na celu jak najlepsze przedstawienie tytułowych bohaterek: kobiet niezwykłych nie tylko dlatego, że obdarzonych mocą. Różne charakterologicznie, z innymi doświadczeniami i pragnieniami, są sprzymierzone we wspólnym celu, nawet jeśli nie zawsze są zgodne do drogi, jaką należy go osiągnąć. Jednakże, gdy pojawia się prawdziwy kryzys, pokazują jedność i prawdziwą moc. Oprócz bohaterek pojawia się też grupa postaci drugoplanowych, z których każda ma jakąś rolę do odegrania – nie każda jest wyrazista, ale bez nich opowieść nie wybrzmiałaby w ten sam sposób.
Źródło: SQN
Czego zabrakło? Przede wszystkim mocniejszego osadzenia historii w scenerii. Tak jak powieściowe Głuchołazy odgrodzone są swego rodzaju magiczną barierą od reszty kraju, tak samo miasto niezbyt jest wyeksponowane w tej historii. W porównaniu z Topielą, gdzie było pełnoprawnym bohaterem opowieści, wypada to blado. Wiadomo, inna historia wymaga odmiennych środków, ale- poza kilkoma detalami scenograficznyno-historycznymi - historia opowiadana w Paniach Czarownych mogłaby się zdarzyć gdziekolwiek.
Wspomniane wcześniej pozornie niezależne wątki wraz z rozwojem fabuły się zazębiają, tworząc dramatyzm składający się na finałową rozgrywkę. Ta jest bardzo filmowa, z patosem i poświęceniem, zwrotami akcji i finałową refleksją. Czego chcieć więcej?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj