Norweski pisarz Jo Nesbø stworzył postać Harry’ego Hole’a około dwóch dekad temu. Do tej pory powstało aż jedenaście kryminałów z jego udziałem, które ugruntowały pozycję autora jako jednego z czołowych twórców tego gatunku. Nic więc dziwnego, że po jego twórczość sięgnął też przemysł filmowy. Wybór padł na The Snowman, jedną z późniejszych Snømannen o norweskim policjancie. Reżyser Tomas Alfredson prezentuje widzom trzymającą w napięciu historię, w której dochodzi do zaginięć i morderstw kobiet, a elementem wspólnym dla tych tragedii jest pozostawiony na miejscu zbrodni dość posępnie prezentujący się bałwan. Śledztwa podejmuje się przegrany życiowo, choć na swój sposób genialny i niezwykle dociekliwy policjant, Harry Hole. Jego wątki osobiste, a także innych postaci, poniekąd są równie istotne, jak próby wyśledzenia tajemniczego zbrodniarza. Filmowa narracja prowadzona jest umiejętnie – nowe informacje w śledztwie pojawią się na tyle często, by podtrzymać zainteresowanie, a jednocześnie poszlaki są na tyle niejednoznaczne, że niemal do samego końca nie jest jasne kto stoi za okrutnymi zbrodniami. Widz razem z bohaterem próbuje rozwikłać zagadkę, a retrospekcyjne sceny z prologu stanowią tylko niewielką pomoc… a może wręcz przeszkodę?
Nie bez znaczenia w odbiorze filmu jest także warstwa wizualna. Kapitalne norweskie plenery i pokryte śniegiem miasta stanowią idealną oprawę dla tej posępnej, dramatycznej historii. Białe krajobrazy i często prószący śnieg dobrze oddają naturę śledztwa i popełnionej zbrodni. Atmosferę podkreśla także montaż – często pojawiają się długie ujęcia, bardziej nastawione na tworzenie klimatu niż dynamikę akcji. Być może poszczególne akcenty fabularne są rozłożone nieco inaczej niż u Nesbø, ale finalnie widz otrzymuje równie mocno trzymającą w napięciu fabułę. Jednakże nie wszystko jest w Pierwszym śniegu idealne. Niektóre wątki – szczególnie osobiste, bazujące na relacjach między postaciami – nie w pełni wybrzmiały. Zostały potraktowane skrótowo, ledwo zaznaczone. Uzupełniają nieco obraz, ale można było z nich wycisnąć więcej z pożytkiem dla filmu. Na koniec warto zastanowić się nad tym czy Michael Fassbender to Harry Hole na jakiego czekali czytelnicy. Niemiecko-irlandzki aktor wypada więcej niż poprawnie, choć nie da się ukryć, że jego kreacja nieco odbiega od tego, jak mogą wyglądać wyobrażenia osób, które znają książki. Scenariusz chyba też nie pozwolił jego postaci w pełni wybrzmieć, skupiony  na najważniejszych cechach. W ramach opowiadanej historii się to broni, ale czytelnicy zapewne dostrzegą braki w jego rysie. Mimo wszystko Pierwszy śnieg to więcej niż udany filmowy kryminał, utrzymany w nieśpiesznym tempie, ale cały czas trzymający w napięciu widza. Dwie godziny, a mijają błyskawicznie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj