Swoją przygodę z grą zaczynamy jako podróżnik, który za chwilę ma zostać osiedleńcem na terenie udostępnionym osobom szukającym swojego miejsca na ziemi. Jak to zwykle bywa, nie wszystko idzie po naszej myśli i już wkrótce sprawy przybiorą naprawdę przedziwny obrót. Nie pozostaje nic innego, jak zebrać drużynę i rozpocząć przygodę, która odmieni życie naszego bohatera (i nie tylko). Nikt nie ma wątpliwości, że „Pillars of Eternity” to gra stworzona przez fanów dla fanów i zawiera wszystko, co powinna zawierać, by sprawić radość starym wyjadaczom (przede wszystkim rzut izometryczny i interfejs w sposób znaczący przypominający te z "pierwowzorów"). Choć od strony graficznej nie można oczekiwać cudów, wiadomo było to od początku i nie może być to traktowane jako niedoróbka. Silnik Unity Engine, zastępujący zasłużony, ale przestarzały Infinity Engine, oraz fakt, że „Pillars of Eternity” jest projektem kickstarterowym, niosą za sobą w końcu pewne ograniczenia. Wspomnianych cudów od tej strony nie ma, ale grafika jest miła dla oka, pozbawiona zbędnej liczby kolorów (przynajmniej tam, gdzie ich nie potrzeba) oraz w miarę realistyczna – jednym słowem: satysfakcjonująca. Świat gry jest dość rozległy, choć niektóre lokacje prosiłyby się o nieco więcej staranności i wypełnienia (choćby Twierdza), a jego eksploracja daje dużo radości oraz satysfakcji graczom, którzy zakochali się w tego rodzaju rozgrywce. Obsidian Entertainment zrobiło wszystko, co mogło, byśmy cofnęli się dekadę w czasie, do najlepszych cRPG-owych tradycji.

[video-browser playlist="681751" suggest=""]

Przejdźmy jednak do jednego z najważniejszych aspektów „Pillars of Eternity” – drużyny. Twórcy gry zaserwowali nam dwie wyśmienite opcje, bowiem możemy swoich towarzyszy zebrać z gotowych Bohaterów Niezależnych lub też zatrudnić najemników – wtedy posiadać będziemy kontrolę nad ich tworzeniem. Może okazać się to potrzebne, bo nawet normalny poziom trudności potrafi być nieco wymagający (przyda się częste zapisywanie stanu gry). Może to wynikać ze znaczącej zmiany schematu znanego z „Baldur’s Gate” czy „Icewind Dale” i trzeba będzie nieco nabiedzić się, by dobrać drużynę oraz taktykę do mocniejszych przeciwników - „jednoklasowcy” mogą już nie dawać rady. Taka wymagająca walka może przysporzyć nieco problemów graczom niezaznajomionym z tego typu grami, zresztą „Pillars of Eternity” nie nadaje się na niedzielną godzinę zabawy. Stosunkowo długa i momentami trudna, jest pozycją dla raczej doświadczonych graczy. Czytaj również: Infinity Engine – drzwi do gatunku RPG Jedyne, czego naprawdę brakuje w tej skądinąd świetnej grze, to interakcji z towarzyszami – tutaj twórcy popełnili gafę, bowiem nie wpływają one na rozgrywkę tak jak powinny. Nie zmieniają w zasadzie linii fabularnej, a rozmowy nie wpływają na szacunek czy nienawiść w stosunku do naszej postaci. Szkoda, bo w grach, z których „Pillars of Eternity” czerpie, dyskusje z towarzyszami niejednokrotnie urozmaicały długą rozgrywkę.

[video-browser playlist="681752" suggest=""]

Kończąc „Pillars of Eternity”, byłem zachwycony i poleciłbym tę grę każdemu fanowi wcześniejszych produkcji tego typu, naszło mnie jednak nieprzyjemne wrażenie, że to dźwięcznie brzmiący dzwon pogrobny, doskonale napisane epitafium dla tego gatunku. Większe studia nie podejmą się raczej pracy nad podobnymi projektami, a jedynym na nie miejscem będzie Kickstarter - i to tylko do momentu, w którym nie zabraknie oddanych fanów. Obawiam się również, że choć „Pillars of Eternity” jest pozycją bardzo dobrą, za rok będzie lichym wspomnieniem, „grą podobną do Baldura”. PLUSY: + duchowy spadkobierca najlepszych cRPG, + doskonała fabuła, + wymagająca walka, + długa rozgrywka. MINUSY: - brak interakcji z towarzyszami, - nie dla niedzielnych graczy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj