A także ta piąta, która w pilotowym odcinku, dokładnie tak samo jak w Gotowych na wszystko, została zabita. Wokół morderstwa Fiony toczył się będzie – wygląda na to – cały wątek przewodni pierwszego sezonu Devious Maids. Niestety główna oś fabularna rozwija się bardzo wolno, a drugi odcinek nieszczególnie popchnął ją do przodu. Na konkretne odpowiedzi przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale determinacja Marisol w poznaniu prawdy jest godna podziwu. Motywacja w postaci syna niesłusznie siedzącego w więzieniu sprawia, że kobieta jest w stanie pracować dla dwóch rodzin, w tym również dla tajemniczych i przerażających Powellów. Niestety zupełnie nie przekonuje mnie Tom Irwin w roli Adriana Powella. O wiele bardziej mroczna jest już jego żonka, a samemu Adrianowi pod względem charyzmy daleko do choćby Conrada Graysona.
Pierwszy odcinek Devious Maids był bardzo chaotyczny. Cztery główne bohaterki pracujące w czterech różnych domach niełatwo było ogarnąć. Obsada serialu jest całkiem spora, ale już w drugim epizodzie, dzięki pojawiającym się wątkom pobocznym, widz może sobie z łatwością dopasować pokojówkę do domu, w którym pracuje. Niestety historie Carmen, Rosie, Zoili i jej córki Valentiny są dosyć słabe. Znacznie odstają od głównego wątku i nie potrafią zaciekawić tak bardzo, jak kulisy morderstwa u Powellów.
Chyba najsympatyczniej ogląda się młodziutką Valentinę, która zakochuje się w swoim pracodawcy i w brutalny sposób sprowadzana jest do parteru przez swoją matkę. Dzięki temu w dosyć klarowny sposób pokazywane są relacje pomiędzy pomocą domową a amerykańskimi bogatymi rodzinami. Podobna sytuacja ma miejsce u Rosie, bez której rodzina Westmore’ów zupełnie nie potrafiłaby sobie poradzić. W obu wątkach Devious Maids cechuje się podobnym humorem i problemami takimi, jak nastoletnia, niewinna miłość, zdrady i romanse żywcem wyjęte z Wisteria Lane. Póki co zupełnie nie kupuję pomysłu na postać Carmen. O ile jeszcze w pierwszym odcinku sceny z jej udziałem były dosyć zabawne, w drugim epizodzie funkcjonowały jako słaby zapychacz.
Devious Maids to klasyczna satyra ukazująca życie bogatych amerykańskich mieszkańców Beverly Hills, którzy nie potrafiliby funkcjonować bez pomocy domowej. Co istotne – zachowanie bogaczy nie wydaje się być szczególnie przerysowane. Znaleźć można wśród nich ludzi bezwzględnych i zawistnych, ale nie tylko. Nowa produkcja Marca Cherry’ego to kolejna produkcja, która pasuje do okresu, w którym jest emitowana. Lekka, łatwa, przyjemna. W trakcie sezonu przeszłaby niezauważona, ale latem na Lifetime ma szansę przetrwać kilka serii.