Pokojówki pełne tajemnic
Marc Cherry nie potrafi robić innych seriali. Devious Maids to latynoska wersja luźno nawiązująca do Gotowych na wszystko. Co prawda oparta jest na innym koncepcie fabularnym, ale wciąż kluczową rolę odgrywają cztery główne bohaterki.
Marc Cherry nie potrafi robić innych seriali. Devious Maids to latynoska wersja luźno nawiązująca do Gotowych na wszystko. Co prawda oparta jest na innym koncepcie fabularnym, ale wciąż kluczową rolę odgrywają cztery główne bohaterki.
A także ta piąta, która w pilotowym odcinku, dokładnie tak samo jak w Gotowych na wszystko, została zabita. Wokół morderstwa Fiony toczył się będzie – wygląda na to – cały wątek przewodni pierwszego sezonu Devious Maids. Niestety główna oś fabularna rozwija się bardzo wolno, a drugi odcinek nieszczególnie popchnął ją do przodu. Na konkretne odpowiedzi przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale determinacja Marisol w poznaniu prawdy jest godna podziwu. Motywacja w postaci syna niesłusznie siedzącego w więzieniu sprawia, że kobieta jest w stanie pracować dla dwóch rodzin, w tym również dla tajemniczych i przerażających Powellów. Niestety zupełnie nie przekonuje mnie Tom Irwin w roli Adriana Powella. O wiele bardziej mroczna jest już jego żonka, a samemu Adrianowi pod względem charyzmy daleko do choćby Conrada Graysona.
Pierwszy odcinek Devious Maids był bardzo chaotyczny. Cztery główne bohaterki pracujące w czterech różnych domach niełatwo było ogarnąć. Obsada serialu jest całkiem spora, ale już w drugim epizodzie, dzięki pojawiającym się wątkom pobocznym, widz może sobie z łatwością dopasować pokojówkę do domu, w którym pracuje. Niestety historie Carmen, Rosie, Zoili i jej córki Valentiny są dosyć słabe. Znacznie odstają od głównego wątku i nie potrafią zaciekawić tak bardzo, jak kulisy morderstwa u Powellów.
Chyba najsympatyczniej ogląda się młodziutką Valentinę, która zakochuje się w swoim pracodawcy i w brutalny sposób sprowadzana jest do parteru przez swoją matkę. Dzięki temu w dosyć klarowny sposób pokazywane są relacje pomiędzy pomocą domową a amerykańskimi bogatymi rodzinami. Podobna sytuacja ma miejsce u Rosie, bez której rodzina Westmore’ów zupełnie nie potrafiłaby sobie poradzić. W obu wątkach Devious Maids cechuje się podobnym humorem i problemami takimi, jak nastoletnia, niewinna miłość, zdrady i romanse żywcem wyjęte z Wisteria Lane. Póki co zupełnie nie kupuję pomysłu na postać Carmen. O ile jeszcze w pierwszym odcinku sceny z jej udziałem były dosyć zabawne, w drugim epizodzie funkcjonowały jako słaby zapychacz.
Devious Maids to klasyczna satyra ukazująca życie bogatych amerykańskich mieszkańców Beverly Hills, którzy nie potrafiliby funkcjonować bez pomocy domowej. Co istotne – zachowanie bogaczy nie wydaje się być szczególnie przerysowane. Znaleźć można wśród nich ludzi bezwzględnych i zawistnych, ale nie tylko. Nowa produkcja Marca Cherry’ego to kolejna produkcja, która pasuje do okresu, w którym jest emitowana. Lekka, łatwa, przyjemna. W trakcie sezonu przeszłaby niezauważona, ale latem na Lifetime ma szansę przetrwać kilka serii.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat