Odcinek znajduje czas na trzy przeplatające się historie i bardzo emocjonalne zwieńczenie, jakiego rzadko możemy doświadczyć w sitcomach. Mike zaprosił w tym roku na indyka swoich rodziców, Steve’a i Beth (legendarna Candice Bergen, gwiazda komedii "Murphy Brown" i Orłów z Bostonu). Sprawiają oni, że dzień komplikuje się na masę różnych sposobów.
Beth jest tradycjonalistką i perfekcjonistką – ironicznie i krytycznie reaguje na życiowe wybory swojej córki, Leigh, która sfingowała przeprowadzkę na drugi koniec Stanów Zjednoczonych, aby uniknąć zbyt częstych spotkań z mamą. Zbieg okoliczności sprawia, że tym razem nie ma wyjścia. Ratować postanawia ją Annie, która jest przekonana, że ma dobry kontakt z Beth, a zaproszenie jej do przyrządzenia świątecznej kolacji może zakończyć się tylko sukcesem, tym samym odwracając jej uwagę od Leigh. Oglądanie stopniowej utraty władzy Annie we własnej kuchni dostarcza masy śmiechu, a Bergen świetnie bawi się rolą władczej teściowej. Tymczasem Harris i Eve nie mogą znieść wizji jedzenia świeżej żurawiny, więc wyruszają na poszukiwania tej jedynej właściwej - z puszki.
[video-browser playlist="633678" suggest=""]Trzy pokolenia panów wybierają się za to do parku, by pograć rekreacyjnie w football amerykański. Dobra zabawa przedwcześnie dobiega końca, gdy okazuje się, że Steve ma od jakiegoś czasu kłopoty z sercem. Bardzo niepokoi to jego syna i wnuków, ale senior rodu usilnie zgrywa twardziela. Steve nigdy nie traktował Mike’a inaczej po zdiagnozowaniu u niego choroby Parkinsona. W czasie, gdy wszyscy mu dogadzali i ugłaskiwali, zawsze mógł liczyć na szczere i niezmienne relacje z ojcem, więc teraz chciał się odwdzięczyć. Jednak wszystko ma swoje granice. Rozmowa Steve’a i Mike’a pod koniec odcinka niesie za sobą wyraźny edukacyjny i emocjonalny przekaz, który w innych okolicznościach można byłoby uznać za tani i ckliwy chwyt, ale w kontekście Święta Dziękczynienia pasował idealnie.
The Michael J. Fox Show nie do końca wpisuje się w panujące obecnie komediowe standardy w telewizji. Nie polega na szybko zmontowanej serii gagów i skeczy, ale stara się opowiedzieć jakąś wartościową historię, czasem zatrzymać się na moment i uraczyć widzów konwersacją na poważny temat. Zdaję sobie sprawę z tego, że to mniej udana kopia Współczesnej rodziny, ale mimo wszystko trzeba pochwalić twórców, że zdecydowali się poprowadzić produkcję w bardziej ambitnym kierunku, oferującym jakiś morał i przesłanie. Robią to jednak chyba w zbyt staroświecki sposób, by dostatecznie zainteresować widzów, których liczba niestety maleje w zawrotnym tempie.