Poprzedni odcinek sezonu nie wprowadził większej czy mniejszej rewolucji. Był zaledwie wstępem do dramatycznych wydarzeń, których świadkami są widzowie w czwartym epizodzie. Rozdarty Ross, który nie wie, jak pogodzić życie w domu oraz w Londynie, nieoczekiwanie otrzymuje odpowiedź od losu, choć niekoniecznie z niej korzysta. Powódź w kopalni - ukazana zresztą pierwszorzędnie pod względem technicznym - nie wystarcza jednak, aby zaniechać politycznej kariery. Jego cel jest bowiem znacznie ważniejszy, a jest to polepszenie życia wszystkich uciskanych, głównie za sprawą niskiego stanu społecznego. Mało zresztą w tym epizodzie knować politycznego czy wręcz życiowego wroga Poldarka, czyli George’a, co wychodzi fabule na dobre. Zaznaczona jest już jego kolejna intryga, wiążąca się ewidentnie z interesami bankowymi, lecz na nią nadejdzie jeszcze czas. Można było za to zobaczyć po raz kolejny Elizabeth, zupełnie popierającą męża w jego ambicjach. To już zupełnie inna kobieta, niż za czasów małżeństwa z Francisem. Gdzieś po drodze okazało się, że ma ona w sobie tę mniej widoczną stronę charakteru, dążącą do sukcesu za wszelką cenę. Można spekulować, czy jej wzmianka o Demelzie nie padła mimochodem, lecz specjalnie, powodując u George’a kolejną falę nienawiści do Poldarków. Powódź w kopalni jest oczywiście wielką tragedią, lecz blednie przy znacznie bardziej kameralnym nieszczęściu. Nie oszczędzono nawet jednej z najbardziej zgodnych w tym serialu par, a mianowicie Enysów. Charakterek Caroline, kobiety pełnej ironii i kąśliwych uwag, to coś, co wyróżnia ją spośród wszystkich bohaterek Poldark. Jej wizja świata jest zaznaczona wielkim dystansem, pomimo przecież arystokratycznego pochodzenia, nie będącego w końcu przeszkodą dla małżeństwa z Dwightem. Nic nie zmieniło się zresztą po urodzeniu małej Sarah - Caroline w kółko narzeka, jakim obciążeniem jest posiadanie dziecka, jakie ono brzydkie, itd., a widz czy reszta bohaterów serialu nie ma najmniejszych wątpliwości, że ta młoda matka oddałaby za swoje dziecko życie. Szkoda tylko, że mała Sarah nie dożyła nawet kilku miesięcy… Scena jej śmierci oraz pogrzeb to niewątpliwie jeden z najsmutniejszych momentów w serialu w ogóle. Znakomita jest scena, w której zrozpaczony Dwight w końcu nie wytrzymuje i pozwala płynąć łzom, padając w ramiona Rossa - Luke Norris pokazuje klasę aktorską. Los nie jest dla lekarza łaskawy, zsyłając mu jeszcze zbereźnika Whitwortha ze swoją seksualną manią, żądającego, aby ubezwłasnowolnić Morwennę i wysłać ją do szpitala psychiatrycznego. Z Morwenną niewątpliwie wiąże się wciąż postać Drake’a, którego Demelza usilnie stara się zeswatać z Rosiną - w tym momencie szczerze cieszę się, że przeczytałam książki i wiem, jak potoczą się losy Drake’a, co oczywiście nie oznacza, że scenarzystka serialu nie dorzuci czegoś gratis… Wielki polityk, Ross Poldark, rozwala płot George’a, śmiejąc się w duchu z absurdu całej tej sceny - chyba zresztą najlepszej w tym odcinku. Opuszczeni przez najbliższych Demelza oraz Dwight muszą sobie radzić w nowych okolicznościach, a w tle znów słyszymy przyśpiewkę żony Rossa. Po raz kolejny twórcy budują niepowtarzalny klimat obrazem i dźwiękiem, a niektóre utwory w tym odcinku rzeczywiście przykuwają uwagę - mój ulubiony to melodia z końca odcinka, kiedy roześmiani Poldarkowie dobrze się bawią w Namparze. Czwarty odcinek sezonu ma w sobie te emocje, których zdecydowanie ostatnio zabrakło. Jest też ogromna niepewność co do losów wszystkich, kiedy Caroline zaszywa się w Londynie, kopalnia jest zalana czy wielebny Whitworth znów ulega pokusom ciała. Teraz czas na stolicę Anglii…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj