Od dłuższego czasu w Europie i w Polsce trwa moda na skandynawskie powieści kryminalne. Można powiedzieć, że dzięki północnym sąsiadom na nowo odkryliśmy przyjemność, jaką daje czytanie dobrego kryminału, a co więcej - w ostatnich latach obserwujemy również prawdziwy rozkwit tego gatunku w naszym kraju. Nazwiska takie jak Miłoszewski, Krajewski i Czubaj są dobrze znane czytelnikom, debiutują nowi autorzy, a polska powieść "spod znaku srebrnego kluczyka" ma się coraz lepiej.
Powieść kryminalna musi spełniać dwa główne warunki: intrygować i zaskakiwać czytelnika. Joanna Jodełka w swojej debiutanckiej powieści Polichromia, wydanej obecnie po raz drugi przez Świat Książki, wywiązała się ze swojego zadania dobrze, choć nie doskonale. Polichromia po raz pierwszy ukazała się w 2009 roku i otrzymała wtedy Nagrodę Wielkiego Kalibru za najlepszą polskojęzyczną powieść kryminalną lub sensacyjną.
Autorka umieściła akcję powieści w Poznaniu, mieście stereotypowo postrzeganym jako ostoja porządku i solidności. Początkiem serii zagadkowych zgonów jest śmierć znanego poznańskiego antykwariusza. Motywów brak, podejrzanych także. Prowadzącego śledztwo komisarza Macieja Bartola intryguje sposób, w jaki zainscenizowano miejsce zbrodni. Staranna, iście poznańska stylizacja wskazuje na celowe działanie, ale wskazówki, które morderca zawarł w swoistej "martwej naturze", niestety nie są łatwe do odszyfrowania. Następne morderstwo sugeruje, że w mieście pojawił się seryjny zabójca.
Autorka prowadzi czytelnika przez meandry powieści w specyficzny sposób. Każda kolejna osoba pojawiająca się na jej kartach jest istotna o tyle, że jej losy zazębiają się z losami następnej osoby, a każda rozwiązana pojedyncza zagadka jest częścią precyzyjnie skonstruowanej mozaiki prowadzącej do ostatecznego odkrycia sprawcy. Książka wymaga uważnego czytania, niektóre naprawdę ważne wątki pojawiają się w niej dosłownie na chwilę i dopiero w finale okazują się być niezwykle istotne.
Czytaj również: "Kościany galeon": Mordimer Medderin powróci w lutym
W Polichromii ważne jest tło obyczajowe, ale najważniejsze u Jodełki są charaktery. Autorka znakomicie sportretowała całą galerię postaci drugoplanowych, wspaniale nakreśliła portrety silnych i energicznych kobiet, które rządzą w tym świecie, natomiast poległa w przypadku głównych postaci męskich. Zapewne celowym, ale chybionym fabularnie zabiegiem było uczynienie z prowadzącego śledztwo komisarza Macieja Bartola osobnika bystrego w sprawach zawodowych (chociaż jego sukcesy śledcze nie byłyby tak spektakularne bez wsparcia mądrej kobiety), ale kompletnie niedojrzałego i infantylnego w sprawach sercowo-osobistych. Niestety czytelnik ma cały czas ochotę "przywalić mu czymś ciężkim", a jego perypetie są po prostu denerwujące. Inni mężczyźni w powieści również w dużej mierze są uzależnieni od kobiet – matek, żon, kochanek. Brakuje nieco równowagi pomiędzy obiema płciami.
Mimo tych wad Polichromia jako kryminał jest godna polecenia, niezwykłe znaki i wskazówki opisywane przez autorkę i wplecione w oś fabuły wprowadzają czytelnika w tajemniczy świat średniowiecznej symboliki będącej kluczem do rozwiązania zagadki. Erudycja autorki i świetne wyczucie suspensu stanowią o wartości powieści i czynią z niej prawdziwie interesującą lekturę.