Mam szczęście do recenzowania odcinków Brooklyn Nine-Nine, bowiem już drugi raz z rzędu trafił mi się odcinek okolicznościowy. Poprzednio miałem okazję napisać kilka słów na temat – według mnie – najlepszego epizodu z dotychczas wyemitowanych, który skupiał się na Halloween. Święto Dziękczynienia na komisariacie w Brooklynie poziomem dorównuje tamtym wydarzeniom, dodatkowo udowadniając, że tego typu odcinki do formatu serialu stacji FOX pasują wprost idealnie.
B99 ma w pierwszym sezonie epizody lepsze i gorsze, ale nie można odmówić im uroku i naturalnego humoru, jakim posługują się bohaterowie, by bawić widza. Ten odcinek był jednak szczególny, bowiem zawierał w sobie kilka naprawdę świetnych żartów sytuacyjnych i przezabawnych scenek, podczas których autentycznie wybuchałem śmiechem do ekranu. Naprawdę niewiele jest seriali komediowych, które wywołują u mnie taką reakcję. Częściej są to gagi wzbudzające uśmiech na twarzy. Tymczasem Amy rzucająca kieliszkiem za siebie czy też Peralta nie chcący dowiedzieć się, jaki jest wynik meczu, który nagrywa w domu na DVR, naprawdę dają radę. Tego typu scen było w tym odcinku znacznie więcej.
[video-browser playlist="633616" suggest=""]
Moim faworytem w tym epizodzie był jednak Terry Crews, który wciela się w sierżanta Terry’ego, a właściwie głodnego sierżanta Terry’ego. Swoją potrzebą zaspokojenia apetytu kradł każdą scenę, a jego wybuch w kierunku Boyle’a, który przygotowywał kolację, uznaję za jeden z najlepszych momentów odcinka. Przyjemnie było też zobaczyć Amy w nieco innym wydaniu niż w roboczym, detektywistycznym stroju. Słusznie jednak bohaterowie zauważyli, że Santiago ma bardzo nietypowy gust, o czym świadczy nie tylko jej sukienka, ale również umeblowanie mieszkania. Z przyjemnością patrzy się też na rozwój relacji Perlaty i kapitana Hoyta, którzy coraz lepiej się rozumieją, a ich wzajemna współpraca z tygodnia na tydzień wygląda coraz zabawniej.
Brooklyn Nine-Nine to bardzo udana komedia i aż smutno patrzeć, jak jej oglądalność z trudem dobija do czterech milionów. Jest to serial, który zasługuje na przynajmniej kilka lat obecności w ramówce. Ogląda się go świetnie pewnie też dlatego, że w amerykańskiej telewizji w ostatnich sezonach brakowało dobrej komedii o policjantach. Ileż można katować się ciągle tymi samymi produkcjami o rodzinach, które mieszkają na przedmieściach?