Intryga odcinka związana jest z Seanem Kingiem oraz zamachem z jego przeszłości. O pomoc prosi go bowiem syn zabitego polityka, którego on wówczas nie ochronił. Takim sposobem dostajemy sprawnie zrealizowany thriller polityczny, którego historia unika niepotrzebnych klisz i względnie pozbawia rozwój fabularny przewidywalności. Sprawa Maxwell i Kinga wciąga i zmusza do myślenia, gdyż cały czas odnoszę wrażenie, że ma ona więcej wspólnego z zabójstwem polityka, niż zostało to zasugerowane. Poznaliśmy nawet wrogów tamtego człowieka, w których drzemie potencjał na przyzwoitą konspirację, gotowy do wykorzystania w kolejnych odcinkach.

Tak czy owak, najważniejsi w King & Maxwell są tytułowi bohaterowie. Z każdym odcinkiem coraz lepiej ich poznajemy i coraz bardziej wzbudzają sympatię. Nie można zaprzeczyć istnieniu chemii pomiędzy aktorami, która coraz bardziej zaczyna się krystalizować. Są to świetne postacie, których perypetie śledzi się z nieskrywaną przyjemnością. Bawią, a ich momentami głupkowate zachowanie w żadnym wypadku nie razi. Jedynie Edgar potrzebuje trochę więcej czasu ekranowego, bo jest zbyt jednowymiarowy. Twórcy muszą tę postać trochę rozruszać, by zazębiała lepiej z resztą serialu.

[video-browser playlist="635672" suggest=""]

Miłym akcentem jest gościnny występ Jerry'ego O'Connella z serialu Sliders. Humorystyczny, zwariowany, naiwny - tak pokrótce można ocenić jego postać, którą Maxwell i King w znakomity sposób manipulują. Nie brak scen, w których można się pośmiać. 

King & Maxwell to bardzo wesoły procedural. Są świetni bohaterowie, interesujące historie i główny wątek, który miejmy nadzieję zacznie grać pierwsze skrzypce. Zwłaszcza że końcówka tego odcinka wyraźnie sugeruje, iż coś dużego jest na rzeczy.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj