Intryga uknuta przez Marcela i Rebekah przeciwko Klausowi nie mogła się udać, a jej efekt łatwo było przewidzieć. Przyznaję, że byłem zdziwiony, widząc, iż Król Nowego Orleanu chce pokonać pierworodną hybrydę… siłą, a nie podstępem. Nie od dziś wiadomo, że siła nie jest jedynym, oczywistym rozwiązaniem. Klaus już nieraz w Pamiętnikach wampirów pokazywał swoją siłę i przebiegłość. Doskonale zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później przyjdzie mu się zmierzyć ze swoim protegowanym. Sztuczne uśmiechy, próba dogadania się, a tak naprawdę knucie przeciwko sobie obecne w The Originals były od początku. Marcel poniósł porażkę, ale jak słusznie zauważył – lojalności nie da się kupić. Klaus to tyran, który zawsze zdany będzie tylko na siebie.
Nieco rozczarowująco wypadł wątek cierpiącego Elijah, którego w poprzednim tygodniu ugryzł jego brat. Nie zabrakło retrospekcji, ale na szczęście było ich mało i nie rozbijały klimatu odcinka. Więź rysująca się pomiędzy Elijah i Hayley nie jest niczym nowym, bo blisko siebie trzymają się już od dłuższego czasu. Niestety prowadzi to wszystko do dość oczywistego trójkąta, w którym znajduje się młoda dziewczyna i dwójka braci (skąd my to znamy?). Mało tego – Klaus mimo swojej bezwzględności kolejny raz pokazuje masę emocji i uczuć podczas rozmowy ze swoim rodzeństwem. Pojawia się m.in. uczucie zazdrości o Hayley, do której przecież i tak nic nie czuje. The Originals na szczęście zachowuje swoją powagę i "dojrzałość" w opowiadaniu historii, a ewentualne miłosne rozterki nie zajmują 3/4 odcinka.
[video-browser playlist="633637" suggest=""]
Gdzieś w tle scenarzyści coraz odważniej zaczynają uruchamiać wątek Camille i ojca Kierana, aczkolwiek w tej chwili trudno powiedzieć, w jakim kierunku to wszystko będzie zmierzać. Warto zauważyć, że w epizodzie zabrakło Daviny, a także innych czarownic. Odcinek w całości skupił się na wampirach i okazało się to dobrym wyjściem. Należy też pamiętać o tajemniczej obserwatorce Eve, która być może już niebawem zdradzi więcej ciekawostek z dawnych rządów Marcela. Podobała mi konstrukcja odcinka, który rozpoczął się od spowiedzi Rebekah, a następnie akcja cofnęła się o 24 godziny. Niby oklepany motyw, ale ładnie otwierający, a jednocześnie domykający całą historię.
The Originals w swoim debiutanckim sezonie trzyma równy poziom. Nie jest to dzieło sztuki, ale na tle innych seriali CW przewyższa go prawdopodobnie tylko Arrow. Wciąż jest to produkcja znacznie inna od rozwleczonych, nużących Pamiętników wampirów. Okazuje się, że pomysł na spin-off z Pierwotnymi był strzałem w dziesiątkę.