O czym jest ten serial? Dosłownie o ludziach pozostawionych. W najróżniejszym tego słowa znaczeniu. Przez swych bliskich, swą wiarę, swoje przekonania o sensowności świata. Oto pewnego dnia znika 2% ludzkości. Po prostu znika. Małe dzieci i dorośli ludzie, katolicy, muzułmanie, ateiści – byli i ich nie ma. Świat pogrąża się w lekkim chaosie (lekkim, wszak to ledwie co pięćdziesiąty człowiek), mnożą się próby wytłumaczenia tego zjawiska, acz nikt tego nie potrafi. Najwięcej zwolenników ma teoria, że to zgodne z religijnymi przepowiedniami "Pochwycenie Kościoła" – zabranie wprost do nieba ludzi tego godnych. Ale przecież ci, co pozostali, wcale nie czują się mniej godni...

Ta opowieść tak naprawdę zaczyna się trzy lata później. Świat próbuje okrzepnąć w nowej sytuacji, ale to wcale nie takie łatwe. Małe amerykańskie miasteczko (które, jak to zwykle w serialach, jest metaforą całego świata) niby funkcjonuje dalej, ale nie pomagają w tym nowe kulty, podskórne napięcia, które wcale nie zanikły, nierówny status ludzi, bo przecież inaczej żyje kobieta, która straciła męża i dzieci, a inaczej ktoś, kto nie stracił nikogo, ot, jakiegoś znajomego ze szkolnych lat. Trzy lata to wystarczający czas, by przejść wszystkie fazy żałoby. A może świat potrzebuje więcej? A może nigdy już nie wróci do dawnej postaci?

Niektórym ta fabuła może kojarzyć się z serią religijnych książek "Left Behind" (po polsku "Powieść o czasach ostatecznych"), ale podobny jest tylko punkt wyjścia. W Pozostawionych nie ma Antychrysta, ba, nie ma w ogóle (przynajmniej w pilocie i w powieści, na której rzecz jest oparta) klasycznych religii. Są nowe kulty, sekty, wyznania – te, które powstały w wyniku zniknięcia tych wszystkich ludzi. To boleśnie szczera opowieść o tym, jak tworzą się religie, a nie fabularnie podana religijna propaganda.

[video-browser playlist="634762" suggest=""]

Jeśli z czymkolwiek ten serial można (i należy) porównywać, to z pamiętną produkcją HBO sprzed dekady – Sześć stóp pod ziemią. Tamten serial Alana Balla (w którym zresztą również grał Justin Theroux) opowiadał o codzienności śmierci, o zakładzie pogrzebowym i życiu rodziny, która go prowadzi. To logiczna i ideowa kontynuacja – opowieść o świecie, który przeżył wielką stratę i próbuje się z tego pozbierać.

Nie oczekujcie tu fantastyki. Nie dajcie się zwieść wątkowi zniknięcia tych milionów ludzi. W książce (i mam nadzieję, że również w serialu) rzecz nie jest wytłumaczona. Bo nie o to chodzi. Chodzi o tych, którzy zostali. O tych, których świat zatrząsł się w posadach i tak naprawdę wciąż się trzęsie. Bo przecież rodzina głównego bohatera, szefa lokalnej policji Kevina Garveya (Justin Theroux) nikogo nie straciła. A spójrzmy na nich po trzech latach. Żona i matka dwojga dzieci Laurie (Amy Brenneman) odeszła od rodziny i przystąpiła do sekty, syn (Chris Zylka) rzucił studia i służy dziwnemu religijnemu guru, córka (Margaret Qualley) wciąż chodzi do liceum, ale wieczorami wraz z rówieśnikami bierze udział w orgiach pełnych seksu i przemocy. A Kevin usiłuje panować nad spokojem w miasteczku, choć nie pomaga mu pani burmistrz i organizowana przez nią parada w trzecią rocznicę zniknięcia – wszak w USA najlepszym lekarstwem na wszystko jest rocznicowa parada.

HBO pięknie wypełnia swoimi serialami całe spektrum potrzeb widzów. Dla poszukiwaczy klimatu i pięknej formy był Detektyw, dla chichoczących – Dolina krzemowa, dla fanów intryg i krwawych jatek – Gra o tron, a teraz mamy jeszcze do tego obyczajowy serial, który jest po prostu mądry i wzruszający. Obejrzyjcie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj