Żeby nie było wątpliwości: to oczywiście jeszcze nie jest serial na światowym poziomie. Ma zbyt wolne tempo, czasem wręcz staje w miejscu, w finałach ma za dużo powtórzeń (bo przecież żeby wszyscy zrozumieli, kto i dlaczego był winny, trzeba to kilka razy powtórzyć), muzyka jest z tych naprawdę tanich katalogów ogólnodostępnych (strasznie szkoda, że twórcy akurat tu zdecydowali się zaoszczędzić), ale i tak jest nieźle. Naprawdę. Powoli zaczynamy się uczyć w Polsce, na czym polega porządny procedural. Jakie schematy należy powielać, jak kreować postacie, jak budować klimat. Wielkim atutem tego serialu są właśnie postacie, a zwłaszcza tytułowy prokurator, grany przez Jacka Komana. To po prostu gość, którego chce się oglądać. Sympatyczny i twardy. Dyskretnie dowcipny i bardzo zasadniczy. Już dla niego obejrzę każdy kolejny odcinek, a nawet jakby go nie było, to oglądałbym dla Magdy Cieleckiej – cudownym pomysłem obsadowym było wybranie jej do roli pani patolog. Amerykanie już od kilku lat wiedzą, że ten zawód to istny serialowy samograj: „Body of Proof”, „Forever”, „iZombie” - że wymienię tylko te tytuły, w których patolodzy są najważniejsi w obsadzie. Takich, gdzie są na drugim planie, jest kilkakrotnie więcej. My mamy Cielecką jako Ewę Sidlecką, panią patolog, wiecznie z papierosem i w zakrwawionym kitlu. I w kontrze do każdego, kto próbuje jej cokolwiek narzucić. [video-browser playlist="744145" suggest=""] Pierwsze dwa odcinki nieźle pokazują potencjał serialu. Mamy wisielca nad Wisłą i nadranne zabójstwo w Polskim Radiu (acz nie na antenie). Prokurator Proch wspólnie z komisarzem Kielakiem (Wojciech Zieliński) prowadzą sprawy, dają się zwieść fałszywym tropom, ale zawsze w końcu dochodzą prawdy i znajdują tego naprawdę winnego. Prosty i oczywisty schemat, ale fajnie podany. Scenarzyści potrafią napisać niezłe dialogi – zresztą przecież raptem kilka miesięcy temu mieliśmy w kinach „Ziarno prawdy”, również autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego, w którym od zabawnych słownych bon-motów aż się ulewało. Tu do pracy zasiadł razem z bratem Wojciechem i – co też w sumie jest lekko zabawne – wszędzie w napisach tytułują się jako „Bracia Miłoszewscy”. Tym samym jak w Ameryce doczekaliśmy się wreszcie własnych filmowych braci. Ciekawe, jak długo taka współpraca się utrzyma. Na pewno przez ten dziesięcioodcinkowy serial, bo tyle jak na razie nakręcono „Prokurator”. I nie mam nic przeciwko temu, by powstało go więcej. Ma swój klimat, ma dobre dialogi, ma fajne postacie. To zdecydowanie krok we właściwym kierunku. Gdy tydzień temu oglądałem tegoroczne jesienne plany TVP, to trochę smutne było to, że nieomal wszystkie planowane atrakcje to kontynuacje. „Prokurator” to – jeśli dobrze pamiętam – jedyny nowy serialowy tytuł w repertuarze Dwójki, tylko wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że jest naprawdę niezły. Jeśli każdy kolejny nowy będzie ociupinkę lepszy, to może niech się nie śpieszą i wprowadzają je faktycznie po jednym.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj