Arkadiusz Jakubik po świetnym występie w Wołyniu tym razem w roli reżysera serwuje nam ciekawy kryminalny thriller – gatunek w Polsce bardzo zaniedbany. Oceniamy Prostą historię o morderstwie.
Jacek, młody policjant, za wszelką cenę próbuje chronić matkę i braci przed porywczym i despotycznym ojcem – również funkcjonariuszem. Nie dość, że chłopak musi znosić wybryki taty w domu, to jeszcze ku jego niezadowoleniu przydzielono mu go na pierwszego partnera. Dzięki temu jednak dowiaduje się on o nielegalnych interesach ojca oraz jego powiązaniach z szemranym środowiskiem. Gdy ten zostaje zamordowany, Jacek staje się głównym podejrzanym. Tu zaczyna się najciekawszy punkt
Prosta historia o morderstwie – poszukiwanie sprawcy. Widz od razu zaczyna snuć domysły, kto może być mordercą. Zdesperowany syn? Zastraszona matka? Mafia? A może jeden z kolegów w niebieskim mundurze? Jakubik świetnie balansuje pomiędzy różnymi teoriami, nie pozwalając widzowi na rozwiązanie zagadki do ostatniej minuty. Klimat gęstnieje z sekundy na sekundę, a akcja nabiera tempa.
Może to zabrzmieć banalnie, ale w tym filmie faktycznie nie wszystko jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. Widać, że długotrwała współpraca Arkadiusza Jakubika z Wojciechem Smarzowskim się opłaciła. Aktor/muzyk/reżyser podpatrzył u niego kilka sposobów na to, jak przedstawić fabułę, by była ona atrakcyjna dla widza. W niektórych scenach widać też wpływ „szkoły” Smarzowskiego na prowadzenie kamery. Jest to dostrzegalne już w pierwszych ujęciach, kiedy kamera przesuwa się wzdłuż szarawej ściany, zaglądając po chwili przez okno do pokoju, w którym rozegrała się tragedia. Jakubik znakomicie posługuje się też retrospekcją, w której podrzuca widzom kolejne puzzle do rozwiązania zagadki. Dzięki nim akcja też bardzo często nabiera tempa.
Odważnym, ale też słusznym posunięciem było powierzenie głównej roli młodemu i jeszcze mało znanemu Filipowi Pławiakowi. Już w
Czerwony pająk pokazał, że świetnie odnajduje się w dramatach psychologicznych, a teraz tylko udowodnił, że poprzedni doskonały występ nie był przypadkowy. Stworzył bohatera tajemniczego i złożonego, którego intencji nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć. Czy Jacek pod wpływem ojca nie zacznie popełniać jego błędów? Czy nie zejdzie na niewłaściwą ścieżkę, upodobniając się do tak zepsutego i znienawidzonego, choć bliskiego mu człowieka? Arkadiusz Jakubik stara się odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy w stanie wyzwolić się z wpływu rodziców, uciec od ich błędów czy też mamy je poniekąd zakodowane w naszym DNA.
Reżyser przeprowadził świetny casting. Andrzej Chyra idealnie sprawdza się w roli despotycznego ojca-alkoholika, który nie potrafi panować nad gniewem. Każda scena z jego udziałem aż kipi energią i wypada niezmiernie przekonująco. Kinga Preis świetnie pasuje do roli pokrzywdzonej, kruchej kobiety, która zbyt mocno kocha swojego oprawcę, by od niego odejść. Typowy syndrom sztokholmski. Co ciekawe, reżyser powściągnął swoje ambicje aktorskie i nie obsadził się w żadnej z ról, aczkolwiek nie oznacza to, że nie usłyszymy go w filmie. Bądźcie czujni.
To już drugi film w reżyserii Arkadiusza Jakubika, ale w odróżnieniu od
Prostej historii o miłości do tego będę z chęcią wracać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h