Dziewiąty tom mrożącej krew w żyłach serii Punisher MAX w wyborny sposób kontynuuje wątki z wcześniejszego albumu, kiedy to cykl został przejęty przez kultowy duet artystów – scenarzystę Jasona Aarona (Skalp) oraz rysownika Steve’a Dillona (Kaznodzieja). Na Franka Castle’a czekają kolejne śmiertelne zagrożenia, a ostateczna konfrontacja z bezwzględnym Kinginem jest coraz bliższa.
Jason Aaron nowatorsko podszedł do uniwersum Punishera, a w szczególności do jego największych wrogów (vide: Kingpin i Bullseye). Wilson Fisk w wersji twórcy
Skalpu został przedstawiony jako prywatny ochroniarz mafijnego bossa, Rigoletto. Przywódcy lokalnych mafii stworzyli niemal legendarnego króla światka przestępczego, który szybko wymknął się spod ich kontroli. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy przejęcie pełni władzy przez Kingpina, a amerykański scenarzysta po mistrzowsku ukazał jego motywację, osobowość i makiaweliczne działania. Równie udanie wypadł psychopatyczny płatny morderca, Bullseye. Łysy zabijaka postanowił wczuć się w rolę Punishera, aby lepiej zrozumieć jego działania. Aaron bezbłędnie ukazał także zmęczonego życiem, pogrążonego w permanentnym braku nadziei, Franka Castle’a, piękną żonę Kingpina (Vanessę) czy nawróconego mordercę wysłanego za Punisherem.
Podobnie, jak w przypadku wcześniejszego tomu
recenzowany wolumin pełen jest dosadnej przemocy, brutalności, a trup ściele się gęsto (często w bardzo okrutnych okolicznościach). Po zaciętej konfrontacji z Bullseyem, Frank został schwytany i umieszczony w więzieniu stanowym. Życie mocno pokiereszowanego Punishera wisi na przysłowiowym włosku – groźni więźniowie szykują się na ostateczny atak na osłabionego mściciela. Jednocześnie obserwujemy wspomnienia Castle’a z czasów, gdy żył w potencjalnym spokoju u boku ukochanej żony i pracował w rzeźni. W retrospekcjach pojawia się także dawny sojusznik Franka, Nick Fury, a wątek związany z pracą w rzeźni jest niezwykle dramatyczny. Aaron po raz wtóry przedstawia nam scenę śmierci żony i dzieci byłego żołnierza oraz przemianę jaka w nim następuje po tej tragedii.
Twórca serii
Thor: Gromowładny ponownie zaskoczył, racząc nas zupełnie oryginalnym, acz zaskakującym obliczem zabójczej Elektry. W tym przypadku słynna wojowniczka pozbawiona jest ludzkich odruchów, skruchy i uczuć wyższych. To chodząca maszyna do zabijania, doskonale władająca sztyletami
sai kobieta-ninja. Elektra w recenzowanym komiksie pełni funkcję osobistego ochroniarza Kingpina i kolejnego śmiertelnego wroga Punishera. Ich starcie jest niezwykle widowiskowe, bezwzględne, pozbawione litości z obu stron. Dodajmy do tego bliską zażyłość Elektry z byłą żoną Wilsona Fiska oraz jej zdradziecką naturę, a otrzymamy prawdziwego złoczyńcę z krwi i kości. Zresztą niebagatelną rolę w całej intrydze odegra mściwa eksmałżonka Kingpina, Vanessa, która po śmierci ich małoletniego syna pała wielką nienawiścią do mafijnego bossa. Interesująco wygląda także końcowa walka Punishera z Kingpinem, a widocznym mankamentem niniejszego tomu jest niezadowalające rozprawienie się Franka ze znajdującym się w śpiączce Bullseyem.
Punisher w wizji Aarona to zmęczony życiem, pozbawiony nadziei i wiary w lepsze jutro sześćdziesięciolatek. Autor opowieści z serii
Wolverine godnie ukazał ostatnie dni mściciela oraz zmierzającą do końca misję. Nie zapomniał przy tym o jego bliskiej znajomości z Nickiem Fury, wspomnieniach z wcześniejszego życia oraz udziale w wojnie w Wietnamie. Pożegnanie z ulubionym antybohaterem jest niezwykle wzruszające, pozbawione przesadnego patosu. Dodatkowo otrzymujemy nowelę
X-mas Special, w której zabijaka ratuje ciężarną żonę mafijnego bossa przed śmiercią. Historia jest niezwykle dynamiczna, brutalna, pełna krwawych zwrotów akcji oraz wisielczego humoru.
Recenzowany album godnie zamyka cykl
Punisher: MAX, a powierzenie owego tytułu Aaronowi i
Dillonowi okazało się strzałem w dziesiątkę. Rysunki Dillona ponownie nie zawodzą i przypominają nam najlepsze rozdziały
Kaznodziei. Kreska amerykańskiego ilustratora jest surowa, dość prosta i dosadna. Wspomniany artysta nie ma problemu z ukazaniem scen mordów, kojarzonych z gatunkiem
gore. Dodatkowym atutem jest idealnie dobrana kolorystyka, doświadczonego
Matta Hollingswortha oraz apetyczne okładki Dave’a Johnsona. Mówiąc krótko, ostatnia misja styranego życiem mściciela.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h