Od wydarzeń z poprzedniej serii minęły 3 lata. Alex znalazła spokój we Włoszech, gdzie mieszka ze swoim partnerem Andreą i jego córką. Jednak przeszłość szybko upomina się o byłą agentkę i Parrish zostaje zaatakowana przez tajemniczych napastników. Po tym wydarzeniu spotyka Ryana, który informuje ją, że agresorzy zostali nasłani przez handlarkę bronią o pseudonimie Wdowa. Kobieta pragnie dostać w swoje ręce kod hakerski, który znajduje się w posiadaniu Alex. Ryan informuje była ukochaną, że Wdowa porwała Shelby, żonę Bootha i przyjaciółkę Parrish. Razem zbierają zespół, który ma za zadanie pokonać przeciwniczkę. Twórcy wreszcie uporządkowali narrację, która w poprzednich sezonach w pewnych momentach bardzo szwankowała i psuła odbiór serialu. Nie mamy w tym wypadku do czynienia z zabawą planami czasowymi, która była znakiem rozpoznawczym poprzednich serii i to tylko i wyłącznie wychodzi premierze 3. sezonu na dobre. Twórcy zaprezentowali sprawnie przeprowadzoną intrygę od punktu A do punktu B bez żadnych fabularnych odchyleń. Zaprocentowało to odcinkiem na niezłym poziomie, który stał się miłym dla oka, przyjemnym sensacyjniakiem. W niektórych momentach scenarzyści szli na skróty i pewne wydarzenia działy się za szybko, bez zbytniego łańcucha przyczynowo-skutkowego, ale nie przeszkodziło to w pozytywnym odbiorze całości. Twórcy przestali uczestniczyć w końcu w konkursie na najlepszy cliffhanger i absurdalne zmyłki fabularne oferując prostą, ale przy tym ciekawą historię bez wielkiego patosu, ale za to z wartką akcją i niezłym tempem, które utrzymywało się od pierwszej do ostatniej minuty. Problem nowego odcinka wynika natomiast ze sposobu w jaki zostały przedstawione w nim niektóre relacje. Szczególnie kiepsko wygląda to w przypadku zaprezentowanej przez twórców więzi między Ryanem a Shelby. Jak na to, że są oni małżeństwem i zapewniają cały czas o swojej wielkiej miłości kompletnie nie czuć tej ekranowej chemii między aktorami. Zdecydowanie bardziej wierzę w to napięcie rosnące na linii Ryan-Alex, które wynika z ich przeszłości. Mam kłopot również z tym, że twórcy tak jakby nie zważali na to co wydarzyło się wcześniej na poziomie relacji postaci i w pewnych momentach czuje jakby na ekranie mówili do siebie kompletnie nie znani sobie bohaterowie, którzy widzą się po raz pierwszy. Tutaj dobrym przykładem jest spotkanie po latach Alex i Owena, które pełne jest nieufności i zgorzknienia, co nie powinno występować w tej interakcji, a pojawiło się. Niektóre momenty sprawiają wrażenie, że scenarzyści dokonali resetu również na tym poziomie bohaterów, a moim zdaniem nie powinniśmy być świadkami takiego zabiegu. Wdowa będąca główną antagonistką odcinka nie jest może jakąś postacią, która zostanie w pamięci na długo po seansie, jednak zaprezentowała się z całkiem dobrej strony. Ot, taki standardowy czarny charakter w produkcjach sensacyjnych, prowadząca ciemne interesy kobieta kierująca się chęcią zysku. Mimo pewnych słabości spełniła swoją rolę w nieprzekombinowany sposób i dlatego nie popadła miejscami w przerysowaną sferę, w którą trafiło wiele czarnych charakterów. W jednej ze scen Alex pyta Wdowę czemu jej ksywka brzmi tak jakby była złoczyńcą z opowieści o Batmanie, sugerując to przerysowanie jednak handlarka bronią wypełniła swoją misję i jej wątek nie gryzł się z główną narracją. Dobrze sprawdził się również aspekt odcinka związany z Harrym, który wszedł w mroczny, gangsterski świat jako ochroniarz. Scenarzyści dobrze w tym wątku zbalansowali luz tej postaci i sceptycyzm z syndromem rycerza na białym koniu, który nienawidzi cierpienia niewinnych. Tak trzymać. Premierowy odcinek 3. sezonu serialu Quantico zaprezentował dobrze poprowadzoną od początku do końca historię, bez zbędnych zgrzytów fabularnych. Epizod nie obył się bez błędów, jednak nie przeszkodziły one w pozytywnym odbiorze całości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj