Tytułowy bohater serialu „Ray Donovan” tylko przez chwilę był fixerem całkowicie niezależnym i takim, którego nie można kupić. Aby uratować życie bratu, był zmuszony zawrzeć umowę z Andrew Finneyem i tak oto rozpoczęła się jego męka. Jest jeszcze gorzej niż wtedy, gdy Ray pracował dla Ezry. Teraz jest typowym chłopcem na posyłki, a kryzys jaki musiał zażegnać w „Breakfast of Champions” idealnie obrazuje jego marną sytuację. Mowa tu oczywiście o zakulisowych problemach przy amerykańskim teleturnieju, który na dobrą sprawę mało kogo interesuje. Takie rzeczy to pestka dla Donovana, a scena w której dwa razy daje z liścia prowadzącemu-seksiście to coś rewelacyjnego. Nie da się jednak ukryć, że nasz bohater znalazł się w pułapce, z której nie ma – póki co – drogi ucieczki. Jego firma została wykupiona, a kontrakt na jego usługi został podpisany na rok. Nie ma szans, aby Ray tyle czasu wytrzymał – ta cała sytuacja zjada go od środka. Wydaje się, że wyjścia z tego bagna może upatrywać w konflikcie Finneya z jego córką (świetny Ian McShane i zaskakująco dobra Katie Holmes). Ta rodzina jest być może jeszcze bardziej dysfunkcjonalna niż ta Donovanów. Przyjdzie taki moment, w którym będzie trzeba podjąć dobrą decyzję opowiadając się za jedną ze stron, a może nawet znajdzie się na którąś z nich jakiegoś haka. Tak czy owak, spory powiew świeżości daje serialowi doprowadzenie życia Raya do jeszcze większej ruiny. Scenarzyści stawiają mu pod nogi coraz cięższe kłody, a widz ma frajdę oglądając co Ray musi zrobić, aby je przeskoczyć.[video-browser playlist="733667" suggest=""] Pozostałe wątki tego epizodu nie były może jakieś wybitne, ale przedstawienie ich było potrzebne. Wyprawa Abby do Bostonu to dobra decyzja. Lepsze to, niż gdyby miała znów świrować i użalać się nad sobą w Los Angeles. Ta postać była przez pierwsze 2. serie spłycana z odcinka na odcinek, a teraz ma wreszcie okazję nabrać jakiejś głębi, szczególnie, że możemy bliżej przyjrzeć się jej szalonej familii. I jakież to było fantastycznie okrutne, że w momencie w którym bohaterka wyjechała, do domu wrócił Ray i Pies. To samo co powyżej można napisać o historiach dzieciaków. Niby nic nadzwyczajnego, ale mają w sobie coś, co przyciąga uwagę. Akcja ze spontaniczną imprezą Connora to niesamowita klisza, ale rozwiązanie całego tego bałaganu było ciekawe. Chłopak – jak ojciec – załatwił wszystko za pomocą kija bejsbolowego. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. To sygnał, że Con jest na rozdrożu i być może niedługo będzie musiał zdecydować, czy podąży droga Raya (tą nieco bardziej prawą), czy może Mickeya. Co do Bridget, intryguje mnie, gdzie to podąży – oby tylko nie w stronę jakiegoś romansu z o wiele starszym nauczycielem. Póki co jest za wcześnie, by wyrokować. Najnowszy odcinek „Ray Donovan” był ewidentnie uspokojeniem akcji po zeszłotygodniowych wydarzeniach. Niektóre kwestie uporządkowano, a nawet zgrabnie zakończono jeden wątek z 2. sezonu (Tommy i Chloe). Historia Mickeya zeszła na bok (choć dowiedzieliśmy się, że dziedzictwo, jakie chce zostawić swoim chłopakom to dziwki i koka - ambitnie), a zastąpiły ją te Abby i młodszego pokolenia Donovanów. Myślę, że David Hollander i spółka mają dobry plan na 3. sezon i teraz znów będą stopniowo podkręcać tempo. Zasłużyli na spory kredyt zaufania. Oby go wykorzystali.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj