Pozornie wszystko znajduje się na swoim miejscu. Akcja, choć nieśpiesznie, posuwa się do przodu. Donovanowie dostają swoje 5 minut – większość z nich otrzymała już wątek osobisty. Niestety bieżące wydarzenia nie zachwycają atrakcyjnością fabularną. Oglądając początek nowej odsłony, można zadać pytanie: quo vadis Ray Donovan? Czy ponownie serial zafunduje nam sezon, w którym dobre epizody będą przeplatać się z tymi mało interesującymi? Drugi odcinek nowej serii może być prognostykiem takiego stanu rzeczy, choć z wyrokowaniem jeszcze trochę poczekajmy. Co wiemy o Donovanach na początku szóstej odsłony? Ray zmaga się z załamaniem i duchem swojej żony, ale znajduje się na dobrej drodze, aby powrócić do zawodu. Bunchy jest załamany po odebraniu mu opieki nad córką, wynikiem czego decyduje się na zuchwały czyn. Daryll wkręca się do  showbiznesu, a Terry przyjmuje manierę mentora i niczym Paulo Coehlo rzuca mądrymi i życiowymi stwierdzeniami. Mamy oczywiście jeszcze dzieci Raya. Czy nie lepiej dla serialu byłoby jednak, gdyby twórcy zdecydowali się zrezygnować z ich postaci? Już w poprzednich sezonach wątki najmłodszych Donovanów pozostawiały wiele do życzenia. Niestety nadal nie widać tu progresu. Conor jak na razie nie odgrywa żadnej roli, a Bridget przeżywa prawdziwy weltschmerz, zastanawiając się, czy przyjąć oświadczyny swojego chłopaka. Oboje wciąż są nieco irytujący. Twórcy być może zdają sobie z tego sprawę, ale przecież nie mogą się ich pozbyć, tak jak zrobili to z Abby. W szóstym sezonie istotną rolę odgrywa również Mickey. Niestety serial w tym przypadku po raz kolejny powiela schemat, bawiąc się konwencją „zabili go i uciekł”. W przypadku Mickey’a mieliśmy już tyle zadziwiających akcji, że jego zawadiacka ucieczka z więzienia nie robi należytego wrażenia. Jest to nieco wtórne. Każdy z wątków w pewien sposób się rozwija. Niestety żaden punkt wyjścia nie wydaje się na tym etapie intrygujący czy nawet dobrze się zapowiadający. Po raz kolejny osobiste historie Donovanów wprowadzane są w fabułę nieco na siłę. Nie są one naturalnym i finezyjnym uzupełnieniem głównej opowieści. W pewien sposób się łączą, ale zdecydowanie przydałoby się tutaj nieco więcej scenariuszowej gimnastyki. Problemem jest również to, że w poprzednich sezonach wątki poszczególnych Donovanów nie wpłynęły znacząco na rozwój postaci. Mickey charakterologicznie wciąż stoi w miejscu, to samo tyczy się Darylla czy Bunchy’ego. Jedynie Terry przeszedł pewną ewolucję, ale dwa pierwsze odcinki szóstej serii jak na razie nie zagospodarowały odpowiednio tej postaci. W drugim odcinku szóstego sezonu Raya Donovana ciężko znaleźć jakiś punkt zaczepienia, jeśli chodzi o fabułę. Weźmy przykładowo Samanthę Winslow. Główny bohater po raz kolejny wikła się w zależność z bogatym i wszechpotężnym potentatem.  Czym się to różni od relacji Raya ze zleceniodawcami z poprzednich sezonów? Wtedy też przecież główny bohater wchodził głęboko w życie grubych ryb, odkrywając ich mroczne tajemnice oraz demaskując machiaweliczne machinacje. Czy tym razem twórcy zdecydują się poprowadzić fabułę inaczej niż w we wcześniejszych seriach? Jak na razie nic tego nie zapowiada, zwłaszcza że Ray z charakterystycznym sobie wdziękiem ponownie miesza sprawy osobiste z zawodowymi. Mordując wściekłego Samoańczyka w domu swojej klientki, z pewnością sprowadzi na siebie i swoich bliskich problemy. Być może urozmaici to nieco opowieść, ale trudno oczekiwać tutaj jakiegoś nowatorstwa w treści. Zaletą pierwszych odcinków szóstej serii jest z pewnością postać Raya i gra aktorska Liev Schreiber. Protagonista z sezonu na sezon jest coraz bardziej przekonujący. Im mocniej cierpi, im więcej popełnia złych uczynków, tym staje się bardziej wiarygodny i sugestywny. Ray Donovan jest cholernie niedoskonałym człowiekiem, a takich bohaterów kochamy przecież najbardziej. Postać ta zasługuje na dużo ciekawszą historię. Miejmy nadzieję, że wkrótce ją dostanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj