Zwiastun Gringo doskonale przedstawia, z czym mamy do czynienia. Fabuła jest prostym odtworzeniem pewnego schematu komedii sensacyjnej, gdzie osoba będąca fajtłapą jest manipulowana przez wpływowych i potężnych. Na końcu jednak przechodzi misterną przemianą i osiąga sukces, podczas gdy jego przeciwnicy kończą marnie. Szok i niedowierzanie można rzec! A wszystko ma być okraszone zwariowanym humorem i szalonymi sytuacjami. Prawda jest taka, że filmów opartych na takim schemacie jest na pęczki. Problem w tym, że najnowsza to nędzna imitacja tego, co taki gatunek może sobą prezentować. Smutne jest to, że nie dostajemy specjalnie nic więcej poza tym, co mówi zwiastun. Jest to zasługa scenariusza, który jest przepełniony uproszczeniami, dziurami fabularnymi i logicznymi, wieloma głupotami, kiepsko przemyślanymi postaciami i historią, która bardzo stara się być na swój sposób nietypowa i szalona, a jest mdła i nudna. Fabuła jest przepełniona oczywistościami, mniejszymi i większymi głupotkami i przewidywalnością, która szybko wywołuje obojętność. Każdy kolejny etap opowieści jest przedstawiany w sposób oklepany, niewywołujący żadnych emocji poza obojętnością. Czuć, że gdzieś w tym wszystkim drzemię pomysł na dobrą, lekką i przyjemną rozrywkę, który został zakopany pod fatalnym rozpisaniem go w scenariuszu i realizacją po linii najmniejszego oporu. Patrząc z dystansem na sposób opowiadania historii, stereotypowe postacie i wątpliwej jakości humor, trudno nie zadać sobie pytania, co tu robią tacy aktorzy jak Joel Edgerton, Thandie Newton i Charlize Theron? Wszystko tutaj to jest poziom jakiegoś taniego produkcyjniaka realizowanego z myślą o rynku DVD. Marnowanie aktorskiego potencjału na sztampę i opowieść pozbawiona jakiegokolwiek kreatywnego zamysłu. Trudno to wszystko jakoś odebrać pozytywnie, ale zarazem nie mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z filmowym koszmarem. Jest to raczej rzecz robiona poprawnie według jakiegoś określonego klucza, która porusza się poniżej przeciętnej. Ogląda się bezboleśnie, tempo rwane nie pomaga, a aktorzy robią co mogą, by uratować coś, co pozwoli im przeżyć do pierwszego. Raz się żyje to film, obok którego trzeba przejść obojętnie. W dobie, kiedy w kinach mamy spory wybór, a platformy VOD oferują często rozsądną alternatywę, ta wątpliwej jakości komedia sensacyjna jest czymś, na co nie warto marnować czasu. Coś, co kiedyś może lecieć w środku nocy na jakimś zapomnianym kanale, razem z innymi rzeczami, których tytułów nikt nie pamięta.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj