Chociaż ponownie w retrospekcjach nie dzieje się zbyt wiele, tym razem mają one większy wpływ na fabułę odcinka. Wydarzenia z wyspy poprawnie tłumaczą nam wpływ Mirakuru na umysł oraz relacje Olivera ze Slade'em. Da się jednak odczuć, że to tylko cisza przed burzą. W powietrzu wisi dążenie do sceny z posłaniem strzały w oko. Dobrze jest to powiązane z wydarzeniami w teraźniejszości i odpowiednio tłumaczy emocjonalne reakcje Olivera na sytuację z Royem. Takie powinny być retrospekcje - ściśle powiązane z tym, co się dzieje.

Nauka Roya Harpera może się podobać, bo ma w sobie bardzo miły komiksowy klimat. Arrow to jednak nie najlepszy nauczyciel, bo momentami czuć, że jest bardziej niecierpliwy od swojego ucznia. Szkolenie na razie się nie udaje, bo gdzieś z tyłu głowy Oliver ma obraz Slade'a i tego, co zrobiło z nim Mirakuru. Wie, że musi się spieszyć, bo kluczowa jest każda minuta, która może doprowadzić do psychicznego upadku Harpera. Nie przeszkadza w tym wątku to, że argument przekonujący Roya do kontroli jest tak oczywisty i przewidywalny. Dzięki komiksowej otoczce nauki bycia superbohaterem sprawdza się tutaj i działa. Zaskoczeniem jest jednak tak szybkie wyjawienie tożsamości. Oczekiwałem, że z tym zabiegiem scenarzyści poczekają przynajmniej kilka odcinków. Pozostaje tylko jedna kwestia: czy w kolejnym epizodzie zobaczymy kostium Red Arrowa w stylu tego, który nosi główny bohater?

[video-browser playlist="634286" suggest=""]

Odcinek rozczarowuje pod względem formy kręcenia akcji. Starcie z Bronze Tigerem nie porywa, a momentami nawet irytuje nieporadnością. Fizycznie boli mnie to, jak twórcy Arrow marnują w tym serialu umiejętności Michaela Jai White'a, które z powodu zbyt szybkiego montażu trudno dostrzec. Chociaż pod tym względem nie mamy co narzekać na nudę, to realizacyjnie serial stać na o wiele więcej, co udowodniono już niejednokrotnie.

W pierwszych scenach w więzieniu, gdy wprowadzono do celi Bronze Tigera nową osobę, gdzieś w myślach zatliła się iskierka - "Suicide Squad". Ten jednak pojawia się pod koniec, w klimatycznie poprowadzonej scenie z Amandą Waller i jej werbunkiem Bronze Tigera. Ciekawi mnie, kto będzie w serialowym składzie grupy (poza Deadshotem i Bronze Tigerem).

Polityczna kariera Moiry Queen to pomysł naprawdę niezły, bo akcja może skupić się na kampanii i walce z Bloodem zamiast na jakichś przeciętnych wątkach obyczajowych. Czuję w tym potencjał na coś, co może dostarczyć sporej dawki wrażeń. Na razie dostajemy jedynie niezły wstęp.

Cieszy mnie jeszcze większe upodlenie Laurel, która dosłownie sięga już dna. Choć same sceny z bohaterką nie należą do najlepszych i Laurel czasem tradycyjnie irytuje, to wszystko zmierza w dobrym kierunku. Cliffhanger obiecuje dużo łez i jeszcze więcej emocji. Liczę, że Sarah doprowadzi Laurel do porządku i postać ta odrodzi się jako całkowicie inna, ciekawsza kobieta.

Arrow błyszczy dobrym wątkiem Roya Harpera i komiksowymi niuansami, które sprawiają, że seans to czysta przyjemność, jednak mało porywający sposób kręcenia akcji jest w tym odcinku aspektem zdecydowanie negatywnym.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj