Komiks, którego autorami są rysownik Wojciech Stefaniec i scenarzysta Daniel Odija, już przy pierwszym kontakcie budzi efekt estetycznego uznania. To porządna cegła dużych rozmiarów z przemyślaną formą artystyczną, która daje znać o sobie, a wręcz uderza w czytelnika obrazem prosto z okładki. Widzimy kłębiące się kształty przedstawiające mózg, między którego półkule spada ludzka postać - ten widok niesie ze sobą siłę nieodkrytej jeszcze metafory. W równym stopniu intryguje tylna okładka, na której ponownie ze zlewających się kształtów niespodziewanie wyłania się motyw znany z mitologii rzymskiej. Chcąc nie chcąc czujemy, że będziemy mieć do czynienia z ambitną, artystyczną wizją. I taką dostajemy. Rita to kontynuacja historii Stolp sprzed dwóch lat, która w futurystycznym sztafażu opowiadała o tajemniczej metropolii pod znaczącą nazwą Bardo. Główny bohater obu komiksów to właśnie Stolp, z którym przeżywamy bardzo niezwykłe, chciałoby się powiedzieć - psychodeliczne przygody w dziwacznej wędrówce przez Bardo. To miejsce, w którym przestały rodzić się dzieci, eksperymentuje się na tych które pozostały, władzę sprawuje bezlitosny Naczelnik, a społeczeństwo jest farmakologicznie kontrolowane - słowem, przedsionek futurystycznego piekła. Zaś sam Stolp posiada pewną umiejętność, dzięki której staje się bardzo istotnym bohaterem, ale też ciążącą przeszłość, której demony wyniszczają go psychicznie.
„Rita” to druga część futurystycznej antyutopii z cyklu „Bardo”. W komiksie ponownie zanurzamy się w rzeczywistość miasta „bez końca”, gdzie wymarła roślinność, giną ostatnie gatunki zwierząt, a jedzenie zastąpiły chemiczne pigułki. Czy jest szansa na ocalenie świata skażonego przekleństwem bezpłodności? Czy despotyczne rządy Naczelnego mają rację bytu, a eksperymenty doktora Majnda zmierzają ku życiodajnym rezultatom? Wreszcie czy Stolp wyjaśni trapiącą go zagadkę? Jeśli chcecie znaleźć odpowiedź na te i inne pytania, sięgnijcie po „Ritę”, która jest kontynuacją „Stolpa”. Źródło: Timof Comics
+4 więcej
Do tej przeszłości odnosi się tytuł drugiego tomu. Rita to dawna miłość Stolpa, która zniknęła ponad sześć lat temu, a ten nie ustaje w jej poszukiwaniach. Tytuł sugeruje więc, że tym razem będziemy skupieni na tym właśnie wątku, choć autorzy w dosyć kontrowersyjny sposób zaspokajają nasze fabularne oczekiwania. I to w mechanizmie zaspokajania czytelniczych potrzeb kryje się klucz do odczytu Stolpa i Rity.
O autorach napisałem wcześniej jako o rysowniku i scenarzyście. To za mało powiedziane, ponieważ w rzeczywistości mamy do czynienia z malarzem i pisarzem, którymi w Ricie obaj twórcy są pełną gębą. "Rita" i wcześniej Stolp to ich piaskownica, w której bawią się wyłącznie na swoich zasadach, mieszając gatunki i motywy, idąc w kierunku, którego wielu czytelników nie będzie w stanie zaakceptować. Z opisów powyżej wyłaniała się klarowna fabuła, choć w rzeczywistości wcale klarowna nie jest, ginie bowiem w abstrakcjach Stefańca i zapewne w świadomie przerośniętym artystycznie stylu Odii. Takie połączenie futurystycznej wizji z pisarską formułą, którą czytelnicy mogą odebrać jako formalnie pretensjonalną czyni lekturę Rity niełatwym doświadczeniem. Komiks można zatem uznać za eksperyment poszukujący dla z reguły stereotypowych, fantastycznych historii nowych środków wyrazu, za pomocą których można powiedzieć coś nowego tak o samym gatunku, jak i o przedstawianych bohaterach. I choć to jak wspomniałem niełatwe czytelnicze doświadczenie, to jednak po lekturze zostaje w nas na dłużej wraz z wieloma, można bez przesady rzec, znakomitymi i klimatycznymi planszami Wojciecha Stefańca. Ale czy z czymś więcej? Bo koniec końców to właśnie obrazy mówią i znaczą tu więcej niż słowa - to chyba najlepsze podsumowanie tego wymagającego komiksu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj