Finałowy odcinek Roadies okazał się kwintesencją całego sezonu. Obfitował w dobrą muzykę i masę wzruszeń, lecz nie uchronił się przed największym problemem tej produkcji – przewidywalnością.
Strata Phila odcisnęła duże piętno na ekipie zespołu The Staton-House Band. Bohaterowie zostali mimowolnie zmuszeni do przemyśleń odnośnie swoich priorytetów i przyszłości. Wszystko to zgrabnie poskładano w całość i w czasie dziesiątego odcinka pozamykano wszystkie najważniejsze wątki. Jedynie samo zakończenie pozostawiło po sobie lekki niedosyt - zastosowanie tego typu zabiegu pozwala na stworzenie dalszego ciągu historii, jednak biorąc pod uwagę dane dotyczące oglądalności
Roadies, widzowie mogą nie doczekać się kontynuacji i zostać jedynie z własnymi pomysłami na następstwa decyzji Rega.
Wątek znajomości Kelly Ann i Rega rozwijany był bardzo powoli. Od samego początku widoczna była między nimi wyraźna nić porozumienia, która z czasem przerodziła się w zauroczenie. Oglądanie tej pary na ekranie sprawiało dużą przyjemność, a nieporadność, z jaką próbowali się dogadać, wywoływała uśmiech na twarzy. Cieszy fakt, że finał tej relacji był zgodny z dotychczas prezentowaną historią. Gdyby Kelly Ann zdecydowała się rzucić wszystko i wyjechać do Anglii, byłoby to mało wiarygodne, szczególnie biorąc pod uwagę, jak trudno było jej określić swoje uczucia. Imogen Poots i Rafe Spall stworzyli ciekawe oraz charakterystyczne kreacje, które zapadają w pamięć.
No url
Jeżeli chodzi o drugi romantyczny wątek, czyli perypetie Billa i Shelli, to nie wydarzyło się nic, czego nie można było się spodziewać. Przedstawienie męża kobiety miało prawdopodobnie wprowadzić nieco zamieszania i nadać większej dramaturgii przy podejmowaniu decyzji o rozwodzie, niestety ani przez moment nie było czuć, że Shella się waha i nie wiec, co zrobić. Można było raczej odnieść wrażenie, że jest zakłopotana i nie wie, jak wybrnąć z sytuacji. Ten sam zarzut tyczy się Billa. Jako mężczyzna pewny swoich uczuć powinien zawalczyć lub chociaż wyrazić jakieś emocje, a nie usuwać się w cień i czekać na rozwój sytuacji. Od kilku odcinków wiadomo było, że para menadżerów będzie razem również prywatnie - i to się sprawdziło.
Załamanie wokalisty zespołu związane było z jego miłością do Janine i jej powrotem do jego życia. Ich wspólny przyjazd na uroczystości pogrzebowe nie był wielkim zaskoczeniem. Trochę szkoda, że nie pokazano, jak doszło do ich spotkania i pojednania, bo w tym przypadku miałoby to sens. W końcu pokazano scenę kłótni i jej następstwa dotyczące twórczości Christophera. Pokazanie rozmowy, która zażegnała konflikt między członkami zespołu i odwiodła ich od decyzji o rozpadzie, również byłaby ciekawym urozmaiceniem. Mimo pewnych braków rozwiązania tych wątków są jak najbardziej satysfakcjonujące.
Dziesięcioodcinkowa historia z
Roadies dobiegła końca. Produkcja miała swoje lepsze i gorsze momenty, ale w ogólnym rozrachunku zapewniła rozrywkę na dobrym poziomie i jest godna polecenia. Wierzę, że decydując się na maraton z tym serialem, nikt nie będzie rozczarowany.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h