Dawno, dawno temu, czyli mniej więcej gdzieś w początkach XIII wieku, sagnamad (twórca sag) Snorri Sturluson opracował cały cykl opowieści o królach norweskich. Wśród nich znalazła się "Saga o Magnusie Ślepym i Haraldzie Słudze Bożym", której trzy (zaledwie!) rozdziały poświęcone są tytułowej rajzie księcia Pomorza, Racibora. W dużym skrócie: w sierpniu 1136 roku cała gromada słowiańskich wojów przypłynęła do Konungaheli, miasta znanego ze zjazdów skandynawskich władców, zdobyła je w tempie błyskawicznym, niemal zrównała z ziemią, ograbiła, po czym w chwale i sławie wróciła do domu. Brawo, chłopcy. I nie była to li i jedynie byle jaka wyprawa łupieżcza, ale początek szeroko zakrojonej akcji politycznej, której pomysłodawcą i architektem był sam Bolesław III Krzywousty.

Artur Szrejter, znany czytelnikom z rozmaitych opracowań mitologii germańskiej (demonologii i bestiariusza również), tym razem pochyla się nad mało znanym, a jakże barwnym wycinkiem wojen wikińsko-słowiańskich. Dotychczas ten temat był pomijany przez polskich mediewistów – między innymi dlatego, że nie uważano sag Sturlusona (i sag w ogóle) za wartościowe i rzetelne źródło wiedzy historycznej. Szrejter przeciwnie; na własny użytek przetłumaczył wybrane rozdziały (uznając dotychczasowe przekłady za niedostateczne) i zdanie po zdaniu analizuje tekst źródłowy. Potrafi z nich wydobyć tak nieprawdopodobne treści, że aż idzie zbierać szczękę z podłogi, albowiem opadła z podziwem. Przykładowo: sformułowanie "Słowianie zaatakowali gród, ale konung [książę Racibor] i dowódcy okrętów (stýrimenn) stanęli za walczącymi" (strona 147 dla zainteresowanych) daje asumpt do długiego wytłumaczenia, jak zorganizowane były oddziały podczas walki, oraz objaśnienia, że Racibor pozostawał w centrum dowodzenia na wzgórzu, by móc kontrolować przebieg bitwy z daleka (nowoczesny system, zapożyczony od… Rusinów, którzy zaczerpnęli tę nowinkę wojskową od koczowniczych ludów Wschodu). Dziękuję, następne zdanie.

Mogłoby się wydawać, że a tam, jedna rajza pomorskiego książątka to nic godnego uwagi. A sama Konungahela? Gdzie to w ogóle jest?! Tak, teraz nie mamy pojęcia, gdzie leży ów gród (podpowiem, że to Kungälv w dzisiejszej Szwecji, a dawniej znajdowało się na granicy wszystkich państw skandynawskich), choć ongiś był ważnym portowym miastem z perspektywy handlu, polityki i religii chrześcijańskiej – w tamtejszym kościele przechowywano relikwie Krzyża Świętego. Nie mamy pojęcia – bo książę Racibór niewiele po sobie pozostawił.

Wyprawa na Konunhagelę to jedyna tak szczegółowo opisana w źródle z epoki morska operacja wojenna przeprowadzona przez Słowian. Słowiańska dusza niejednego czytelnika raduje się na myśl, że oto pradziadowie nasi potrafili (a jednak!) odnieść miażdżące i ze wszech miar epickie zwycięstwo. Wzorzec strategii, możliwość spojrzenia na europejskie rozgrywki polityczne pierwszej połowy XII wieku plus pełen szczegółów kontekst obyczajowy i religijny – a wszystko tak opisane, że ja, wikińsko-słowiański laik, czytałam całokształt prawie że z wypiekami na policzkach. Szrejter świadomie zdecydował się na opracowanie popularnonaukowe, stawiając na jasność i przyjazność przekazu. Zastrzega przy tym, że jego opracowanie to nie jedyna słuszna prawda objawiona, ale najbardziej prawdopodobna wersja rekonstruowanych na podstawie sagi wydarzeń. Rezygnacja z naukowego żargonu przyniosła same korzyści: rzeczowy, ale jednocześnie lekki styl pisania, a przede wszystkim popis erudycji autora i jego powalająca wiedza zapewniają godziwą dawkę wiedzy w bardzo zacnie przyswajalnej formie.

Jakby tego było mało, kolejne książki Szrejtera czekają w natarciu - w przygotowaniu jest "Pod pogańskim sztandarem. Dzieje tysiąca wojen Słowian połabskich od VII do XIII wieku". Domyślam się, że będzie powtórka z rozrywki: turbo niszowy temat i pasjonująca lektura. I właśnie o to chodzi.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj