SEAL Team wraca na pole walki, choć nie w komplecie. Ray pozostał z tyłu na rozkaz Jasona i w ramach kary za swoje przewinienia uczy teraz młodzików, którzy jeszcze nie dostali swojego przydziału do żadnej z grup. Choć nie jest w tej roli szczęśliwy, co zresztą nietrudno zrozumieć, to muszę przyznać, że sprawdza się w niej dobrze. I to zarówno jeśli chodzi o postać, jak i aktora, który ją odgrywa. Neil Brown Jr. w moim odczuciu był jednym z najjaśniejszych punktów 1. sezonu i tutaj widać, że kontynuuje tę tradycję. Miło też widzieć, jak AJ Buckley jako Sonny znów wnosi do serialu swój element humorystyczny. Scena w barze ze striptizem oficjalnie stała się jedną z moich ulubionych z jego udziałem, nie wspominając już o stałym piętnowaniu jego lęku przed pływaniem. Choć trzeba przyznać, że mimo tego humoru premierowy odcinek tego sezonu ma dość słodko gorzki wymiar, drużyna ewidentnie jest w rozpadzie, Jason i Clay starają się trzymać ją w całości, co jest o tyle trudne, o ile sami nie potrafią kontrolować swojego życia prywatnego. Całość tego wątku wypada bardzo naturalnie, nie jest to upchane na siłę jak w przypadku skasowanego już Six. Podoba mi się, że tak bardzo zmienili się przez pierwszy sezon. Czy na lepsze, czy na gorsze? Ocena tego jest kwestią bardzo indywidualną, moim zdaniem zarówno Jason, jak i Clay po prostu dojrzeli do pewnych istotnych kroków. Jeden do tego, by pokazywać swą ludzką naturę, drugi, by wreszcie wyjść w pełni z cienia swojego ojca. Największą jednak część odcinka stanowi pierwsza od pół roku wspólna akcja drużyny Bravo. Tym razem nasze Foki zostały skierowane na otwarte morze z misją zabezpieczenia przejętej i zaminowanej przez terrorystów platformy wiertniczej. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że przebieg czy przedstawienie całej tej operacji odbyło się w sposób nowatorski. Zastosowano tutaj starą jak świat zasadę, że jeśli coś może pójść źle, to prawie na pewno pójdzie. Nie oznacza to bynajmniej, ż jest to pokazane źle. Drużynę Bravo w akcji ogląda się bardzo przyjemnie, jak typowy film akcji, Na sam koniec twórcom udało się nawet zbudować niezłe napięcie i choć łatwo było przewidzieć jaki będzie finał, to jednak gdzieś ta niepewność i emocje były odczuwalne. ‍SEAL Team zalicza mocny powrót na ekrany, prezentując dobry techniczny, aktorski i fabularny poziom. Produkcja dojrzała, zupełnie jak jej bohaterowie, stając się miłą i lekką produkcją militarną, przy której można się po prostu dobrze bawić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj