Niezbadane są ścieżki kultury popularnej. Oto tym razem mamy do czynienia z polskim wydaniem japońskiej komiksowej adaptacji odcinka brytyjskiego serialu, będącego dość swobodną współczesną reinterpretacją kryminalnej powieści sprzed ponad stu lat. Wszystkie te dzieła łączy oczywiście postać detektywa Sherlocka Holmesa i jego współlokatora Johna Watsona. I wszystkie zapoczątkowały serie. Ale dziś tu nie o twórczości Conan Doyle’a czy serialu BBC, a o mandze Sherlock #01: Studium w różu autorstwa rysownika podpisującego się Jay. W tym wypadku problem scenarzysty nie istnieje, bo to po prostu wierna adaptacja scenariusza telewizyjnego, więc nawet na okładce tomu wymienieni jako autorzy są Steven Moffat i Mark Gatiss. Czy jest więc w tym dziele coś oryginalnego? No, niespecjalnie. Ot, po prostu Japończycy lubią adaptować wszystko na mangę (tak, jak Amerykanie przez dekady niemal każdy popularny film kinowy przerabiali na wersję literacką). A skoro serial Sherlock jest tak bardzo popularny również u nich, to przerobili na mangę również te brytyjskie fabuły. Jay całą opowieść rozłożył na ponad 200 stron i nauczył się naprawdę dobrze rysować twarz Benedicta Cumberbatcha (do reszty twarzy aż tak się nie przywiązując). A teraz doczekaliśmy się polskiego przekładu tego tomiku.
Źródło: Studio JG
Cóż można powiedzieć o tym swoistym popkulturowym kuriozum? To produkt czysto kolekcjonerski. Trudno mi sobie wyobrazić, by sięgnął po to ktoś, kto nie zna serialu, a wtedy fabuła tej mangi w niczym go nie zaskoczy. Chyba, że są jacyś kolekcjonerzy mang absolutnie wszystkich, którzy dzięki temu po raz pierwszy usłyszą o serialu Sherlock i kto wie, może nawet obejrzą ciąg dalszy. Chyba, że wolą mangi nade wszystko i wolą zaczekać na kolejne tomy. Niemangowy fan serialu zaś pewnie nabędzie ten tomik jako zabawną ciekawostkę – jeśli nie ma żadnego doświadczenia z mangami, pewnie chwilę zajmie mu zrozumienie, że rzecz trzeba czytać odwrotnie – nie tylko od ostatniej strony do pierwszej, ale także same dymki od prawej do lewej. Czy przebrnie przez cały tomik? No nie wiem. Ja przebrnąłem, choć łatwo nie było: rzecz z czasem formalnie nuży, a fabułę przecież znałem na pamięć po kilku seansach odcinka. Ta seria to produkt tak naprawdę dla stosunkowo chyba wąskiej w Polsce wspólnej grupy fanów mangi i serialu BBC. Czy w związku z tym pojawią się (jak w Japonii) kolejne odcinki serii? Trudno powiedzieć, choć polski wydawca je zapowiada. Ja z pewnością nie jestem nimi zainteresowany, przynajmniej dopóki będą po prostu tylko i wyłącznie dokładnym przełożeniem scenariuszy serialu na mangowe rysunki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj