Intryga Shots Fired rozwija się dobrze, dając nowe wskazówki i zmuszając do zadawania pytań. Po trzech odcinkach nadal nie wiemy, jaka jest prawda, ale odkrywanie każdego kolejnego elementu związanego ze śledztwem jest przede wszystkim ciekawe i angażujące. Nie można mówić o nudzie przy tym serialu, bo twórcy nadają tej historii dobre, równe tempo, które pozwala wciągnąć się i  zastanowić nad wieloma aspektami serialu. Rozwój centralnego wątku o śmierci jeszcze jednego nastolatka, tym razem czarnoskórego, jest zabiegiem odpowiednio przeprowadzonym. W kontekście fabularnym nie brzmi to, jak coś wymuszonego, by bardziej odpowiadało rzeczywistości. To tylko dodatek, który pozwala skontrastować obie sprawy kryminalne obok siebie i, być może, też je powiązać. Na razie nie wiadomo jednak, jaki, bo do tej pory poznaliśmy wiele nowych informacjach (alkohol u jednego, handlowania narkotykami u drugiego), który nie są w stanie w jakikolwiek sposób ich powiązać. To jednak na razie nie ma znaczenia. Ważne jest, że obie sprawy równorzędnie są rozwijane i potrafią zaciekawić. Dobrze też działa polityczna gra związana ze sprawami kryminalnymi. Kapitalnie wypada postać pastor James, która aktywnie włączyła się w walkę o sprawiedliwość dla nastolatków. W tym miejscu dobrze wypada jej scena konfrontacji z pastorem, który do tej pory miał posłuch u gubernator oraz społeczności. Widać, że James postępuje zgodnie z określonym planem, który ma pozwolić jej osiągnąć cele, jakich jeszcze nie znamy. Pada sugestia, że jej oddział pilnujący porządku może mieć coś wspólnego z śmiercią Joey'ego, a to zarazem sprawia, że ta postać staje się niejednoznaczna i bardzo ważna w tej historii. Ponownie najsłabiej wyglądają wątki poboczne związane z głównymi bohaterami, Prestonem i Ashe. Są one przede wszystkim nieciekawe, banalne i słabo przeprowadzone. Wyraźnie poziomem odstają od reszty historii. To rzuca się w oczy i razi, bo bez tego elementu serial mógł być o wiele lepszy. A tak przeciętne jakościowo wątki prywatne psują wrażenie. Szczególnie, że nie czuć, aby miały one jakiś ważny wpływ na rozwój tych postaci. Problemy Prestona z ojcem są istotne, ale koniec końców nie czuć wagi tych wydarzeń. To samo w walce Ashe o córkę, która rozwija się oklepanym torem. Nie mogę jednak narzekać na Shots Fired, bo wychodzi z tego niezła rozrywka na wyższym poziomie niż przeciętne kryminalne seriale oparte na sprawach pojedynczych odcinków. Twórcy wymyśli dobrą, mądrą i wartościową historię. I pomimo tego, że są oni czarnoskórzy, podchodzą do całości inteligentnie i uniwersalnie, nie skupiając się na jednej perspektywie, jaką z całą pewnością ktoś mógłby im zarzucić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj