Niełatwo streścić fabułę tej ogromnej epopei kosmicznej, która zaczęła się niewinnie, kończy zaś wydarzeniami, które na zawsze zmienią świat przedstawiony w sadze. Aminion gotowy jest na wojnę i uzależnienie od siebie ludzi; na ziemi wybucha prawdziwa gorączka związana z pojawieniem się na jej orbicie zjawisk, których wielu się obawia. Gorączka ta sprawia, że najważniejsi polityczni gracze rzucają się do ostatecznego konfliktu, odkrywając wszystkie karty. W tych niespokojnych czasach wszyscy chcą ugrać dla siebie jak najwięcej i nie cofają się przed niczym – niektórzy z bohaterów zdejmują swoje maski, a czytelnik może poznać ich prawdziwe twarze. Niektórzy z Was mogli się domyśleć takiego obrotu spraw (uważnie przypatrując się działaniom postaci, można dostrzec pobudki, którymi kierują się od samego początku), inni z kolei będą więcej niż zaskoczeni.

Zawiodą się nieco ci, którzy od pierwszych stron ostatniej części "Skoków" liczą na gnającą na złamanie karku akcję. Jeśli kogoś niespecjalnie interesują polityczne rozgrywki, może się nieco nudzić – dopiero w drugiej części powieści wydarzenia zaczynają przyspieszać, i tak już jest do samego końca. Końca, którego z pewnością nikt się nie spodziewał; końca, któremu daleko do oklepanych happy endów. Zresztą całe szczęście. Wielu autorów ugina się pod presją i na siłę uszczęśliwia stworzonych przez siebie bohaterów – a przecież zdarzenia, których byliśmy świadkami od początku cyklu, sprawiły, że nic nie może skończyć się idealnie. Wszak dzieła Wagnera, na którego twórczości po części wzorował się Donaldson, również nie kończą się różowym zachodem słońca nad parą zakochanych. Zaznaczyć trzeba, że pisarzowi udało się zamknąć niemal wszystkie rozpoczęte wątki (choć nie wszystkie skończyły się tak satysfakcjonująco, jak by mogły), co sprawia, że ostatnia część nie budzi niedosytu, a z pewnością nie sprawia zawodu.

Czasem bohaterom Skoku w zagładę brakuje głębi; czasem zdaje się, że są zbyt sztampowi, potem jednak autor – manipulując czytelnikiem – sprawia, że znów wydają się nieprzewidywalni. Skok w zagładę, choć diametralnie różni się od poprzednich części, nie zawiedzie żadnego fana serii. Mimo że Donaldson nie może zostać nazwany mistrzem suspensu, to z pewnością w konstruowaniu go jest co najmniej dobry i oferuje nam kilka naprawdę doskonałych zwrotów akcji. Niezależnie od tego, czy rzeczywiście będzie to ostatnia część, czy też autor powróci jeszcze do wykreowanego przez siebie świata, nie można zamknąć tej książki bez uczucia satysfakcji. Czytelnikom niezaznajomionym z poprzednimi częściami mocno jednak odradzam sięganie po tę pozycję – najpierw trzeba przebrnąć przez początek tej epickiej space opery.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj