Trudno znaleźć gracza, który w przeszłości nie miał styczności ze Sleeping Dogs studia United Front Games. W 2012 roku gra ta trafiła na konsole PlayStation 3, Xbox 360 oraz komputery stacjonarne, później (już za darmo) dostępna była w programach PlayStation Plus oraz Games with Gold. Szans do zagrania w gangstersko-policyjną opowieść prosto z Azji było wiele. Twórcy gry zamiast dłubać przy prawdziwym sequelu woleli zaoferować graczom coś, co ci  już znają, tylko ubrać to w inne opakowanie oraz dołożyć wszytki dodatki, jakie pojawiły się w oryginale. Tak powstała reedycja gry Sleeping Dogs o podtytule "Definitive Edition", która niedawno debiutowała na konsolach PlayStation 4, Xbox One i PC.

Zobacz także: "Hatred" - kontrowersyjna gra polskiego studia

Amerykanie mają swoje "GTA", a Azjaci własną wizję sandboxowego życia gangstera - właśnie taką grą jest Sleeping Dogs: Definitive Edition. Fabuła to jeden z punktów produkcji, która względem oryginału nie został zmieniony nawet o jotę. W niej wcielmy się w policjanta zwanego Wei Shen, który na polecenie przełożonych inwigiluje przestępczą organizację Winstona Chu. Shen niejako wraca na własne śmieci, gdyż w dzieciństwie wychowywał się z niektórymi żołnierzami Triady. Glina szybko pnie się w hierarchii ważności w gangu. Poznaje głowy rodzin, nawiązuje przyjaźnie, miłości. Przez to wpada w niemałe tarapaty – jego życie prywatne zaczyna mieszać się z zawodowym. Nierzadko Wei chroni swoich nowych przyjaciół przed wymiarem sprawiedliwości, podczas gdy miał on dbać o bezpieczeństwo osób postronnych, a bandziorów z Triady wsadzać za kraty. Przychodzi też czas, kiedy policjant pod przykrywką musi ubrudzić sobie ręce, co też nie stanowi dla niego żadnego problemu. Wei zaczyna tracić wiarę w samego siebie, zatracać się w codzienności, a rola, w którą miał się tylko wcielić, zaczyna stawać się jego życiem codziennym. Wei-policjant zaczyna przegrywać pojedynek z Weiem-gangsterem.

[video-browser playlist="614723" suggest=""]

Fabuła Sleeping Dogs jest pierwszorzędna i nie umknęło to uwadze recenzentom oryginału (83/10 metascore na podstawie 40 recenzji). Również znakomicie w grę wkomponowali się znani aktorzy, którzy pojawiają się na ekranach kin. Pośród głosów w Sleeping Dogs: Definitive Edition usłyszeć możemy Emmę Stone (Niesamowity Spider-Man 2, Służące), Lucy Liu (Kill Bill, Elementary), Kelly Hu (Arrow, X-Men 2). Zaś rolę niepokornego gliniarza zagrał jeden z większych gwiazdorów azjatyckiego kina akcji - Will Yun Lee ((Wolverine, Elektra). Z takimi nazwiskami i takim scenariuszem przedsięwzięcie pod tytułem Sleeping Dogs musiało się udać. I tak się stało. Jednak w przypadku Sleeping Dogs "Definitive Edition" nie wyszło.

Sleeping Dogs: Definitive Edition ma liczne wady, które dyskwalifikują tytuł z rankingu tych, w które musisz zagrać. Na pierwszy plan wysuwa się zarzut związany ze zbyt małą integracją gracza w świat gry. Mamy wielkie miasto podzielone na dzielnice, jednak niewiele w nim rzeczy do robienia. Ci z Was, którzy przeszli oryginał, od razu zauważą, że nic się pod tym względem w Definitive Edition się nie zmieniło. Ot jest kilka interakcji odpowiadających za poszczególne zadania i to wszystko, kilka sklepów z ciuchami i stragany, na których można kupić jakąś strawę wspomagającą Weia w walce. Pomijam misje poboczne, bo tych jest sporo do wykonania i to po obu stronach barykady (gangsterka i policja), a także dla osób postronnych. Gra nie potrafi wybronić się także przed zarzutem powielania błędów oryginału. To zły omen, bo przez 2 lata nie potrafiono usprawnić produktu do nowych standardów. Sporadycznie zdarzyło mi się, że gra wyrzuciła mnie do interfejsu użytkownika konsoli PlayStation 4. Nie powinno mieć to miejsca, chociaż z drugiej strony jak pomyślę, że Sony nie jest w stanie uporać się z serwerami DriveClub, to przestaję się dziwić.

[video-browser playlist="633080" suggest=""]

Sleeping Dogs: Definitive Edition nie jest dla klienta pobłażliwa. Ulepszenie grafiki poprzez dodanie wyższej rozdzielczości, lepszych gier świateł, głębszej czerni  i mgły nad drogą oraz napakowanie wszystkiego masą niepotrzebnych dodatków to zbyt mało, żeby wołać za produkt cenę równą tej, jaką trzeba płacić na nowe tytuł dedykowane najnowszym sprzętom do grania. W zależności od platformy za Sleeping Dogs: Definitive Edition trzeba zapłacić od 60 zł (PC) do ponad 200 zł (konsole). Jeżeli pecetowa cena jest jeszcze do przełknięcia, to konsolowa już nie bardzo. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę, że Sleeping Dogs: Definitive Edition tylko nieznacznie różni się od oryginału, a usprawniona wersja na konsole nadal wygląda gorzej, niż Sleeping Dogs z 2012 roku odpalony na maksymalnych ustawieniach na PC.

Zobacz także: Poznań Game Arena - plan imprezy

Wydawca marketingowo rozegrał temat rewelacyjnie reklamując grę 24 dodatkami. W rzeczywistości okazuje się, że gro z nich, to zwykłe ubrania czy samochody, a tylko 2 stanowią poważne rozszerzenie, które wymaga odrębnego akapitu.

W Sleeping Dogs: Definitive Edition znajdziemy 2 fabularne DLC. "Nightmare in North Point" oraz "Year of the Snake Pack". Każdy z nich starcza na około 2 godziny dodatkowej rozgrywki. W pierwszym z wymienionych demony prowadzone przez Radosnego Kocura (Smiley Cat – oryg., tak, takie smaczki w polskiej lokalizacji gry są) porywają dziewczynę Weia. Bohater musi ją odbić z rąk porywaczy. Drugim dodatkiem, znacznie ciekawszym jest "Year of the Snake Pack", który wiąże się z wizją końca świata wraz z nastaniem chińskiego Nowego Roku. Oba DLC są za darmo, tak więc grzechem byłoby nie spróbować.

[video-browser playlist="633082" suggest=""]

Prawdziwym majstersztykiem są tutaj pojedynki na pięści. W przeciwieństwie do Grand Theft Auto V, tutaj większy nacisk położono na walkę wręcz, niż na wymianę ognia. W Sleeping Dogs: Definitive Edition mechanika tego elementu gry sprawdza się wyśmienicie. Walkę, która sprowadza się do kilkunastu kombosów wyprowadzanych za pośrednictwem kilku przycisków prowadzi się przyjemnie, a ogląda jeszcze lepiej. W końcu azjatycki klimat sprzyja takim męskim pojedynkom na gołe pięści. Poziomem brutalności Sleeping Dogs: Definitive Edition dorównuje wspomnianemu GTA V. Finishery z wykorzystaniem drzwi do samochodu, transformatorów czy innych sprzętów użytkowych są świetne, aczkolwiek widać, że się postarzały przez lata – nie prezentują takiego wysokiego poziomu grafiki, jaki powinny.

Zobacz także: "Saints Row: Gat Out of Hell" z nową datą wydania

Z  żalem trzeba to przyznać, ale Sleeping Dogs: Definitive Edition, po mimo swego doskonale przyjętego oryginału, to gra co najwyżej przeciętna. Nie ma potrzeby, żeby wydawać pieniądze na ten tytuł, jeśli w przeszłości skończyło się Sleeping Dogs. Dwa fabularne rozszerzenia, które pośród wielu innych znalazły się w reedycji gry, też są do kupienia za drobne na PSS czy XBL.  Inaczej sprawa wygląda, jeśli nigdy wcześniej nie było Ci dane wejść w buty Weia Shena wtedy warto sięgnąć po Sleeping Dogs: Definitive Edition, żeby samemu przekonać się, jak mogłoby wyglądać GTA V, gdyby zdecydowano się umiejscowić je w Hongkongu. Chociaż i w tym przypadku lepiej poczekać na jakąś sensowną obniżkę ceny, przecież za chwilę Grand Theft Auto V na konsolach 8. generacji i komputerach PC – zdecydowanie lepiej zainwestować właśnie w ten produkt.

PLUSY:
+ świetny scenariusz,
+ widowiskowe i efektowne pojedynki na pięści,
+ azjatycki klimat gry.

MINUSY:
- cena,
- błędy z poprzedniej generacji, 
- oprawa graficzna, jak z minionej generacji,
- mało interesująca pozycja, dla tych, którzy grali w oryginał, 
- beznadziejna jazda pojazdami, 
- mechanika rozgrywki nadgryziona zębem czasu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj