Byłam bardzo miło zaskoczona ostatnimi epizodami serialu – wyraziste i dynamiczne, nie tylko na płaszczyźnie fabularnej, ale i montażowej, okazały się najlepszymi odcinkami, jakie wyemitowano do tej pory. Kolejny jednak nie świeci już tym samym blaskiem i ponownie sprowadza widza do codzienności. Skupiającej się nie tylko wokół Bridgette, ale i samej Tutu.

Po ostatniej chwili uniesienia z miłością swojego życia, Tutu wpada w depresję. Nie ma żadnej motywacji, by wychodzić z domu, a codzienna pomoc niesprawnemu ukochanemu zaczyna ją już przytłaczać. Pojawiają się nawet myśli samobójcze, czego dowodem było wejście kobiety do wody z kamieniami w kieszeniach. Mamy tutaj obraz osoby kompletnie rozbitej i nie mogącej odnaleźć równowagi. Widać, że Tutu tęskni za przeszłością i prawdopodobnie żałuje wielu decyzji w swoim życiu. Mam wrażenie, że czuje do siebie samej straszną niechęć, stąd też hurtowe zakupy w drogeriach i markowych sklepach odzieżowych. Przykry obraz kobiety, która chciałaby, żeby jej życie wyglądało inaczej i która tak naprawdę nie ma się do kogo zwrócić o pomoc – w końcu nawet ekspedientkom opowiada o swoim ukochanym, który funduje jej wszystkie zachcianki, zupełnie tak, jakby tymi kłamstwami chciała sama siebie pocieszyć. Bieżący odcinek dobrze określił aktualną kondycję bohaterki, jednak nie widzę w tym niczego na przyszłość – Tutu zdążyła i wpaść w dołek i z niego wyjść, a u końcu epizodu znowu jest dobrze. Rozpoczęta i zakończona historia, w której nie ma nawet drugiego dna ani punktu wyjścia do tego, co będzie dalej. Spędziliśmy pół godziny, patrząc na jej życiowe rozterki i choć okazały się one przygnębiające, nie wniosły do serialu nic szczególnie ważnego.

fot. materiały prasowe
W tym epizodzie widać wyraźnie, że tytułową SMILF niekoniecznie jest tylko Bridgette. Jej perypetie i aktualny stan psychiczny zazwyczaj odpowiada temu, co dzieje się w głowie Tutu. Jest to znakiem, że matka i córka są sobie podobne bardziej, niż im samym się wydaje, a także sygnałem na to, że sama Tutu również pretenduje do pozycji autonomicznej bohaterki z własnym wątkiem, coraz śmielej wychylając się z drugiego planu. Nie mam nic przeciwko takiemu zabiegowi, bo dzięki niemu można skupić uwagę na czymś więcej niż tylko Bridgette. Jej perypetie – owszem – są ciekawe i ludzkie, jednak na dłuższą metę odrobinę nudzą. Tak właśnie było w tym odcinku, który skupiał się w zasadzie wyłącznie na tym, by nauczyć Larry'ego korzystania z toalety. Być może udzielił mi się pesymizm i brak entuzjazmu obydwu bohaterek, ponieważ w bieżącym odcinku nie widzę niczego, co tak miło wyróżniało się w poprzednich. Nie ma energii, wyrazistości, wszystko jest jakieś smętne i bez życia. Być może było to celowym zabiegiem twórców – wnioskuję to między innymi po wymownej scenie na placu zabaw, gdzie Bridgette jest uosobieniem depresji, skrajnie wręcz przerysowanym. Nagromadzenie apatii w jednym krótkim epizodzie jakoś nie sprzyja serialowi i w tym tygodniu nie czuję w nim takiego potencjału jak ostatnio. Może to wynikać również z braku Rafiego i Ally, którzy dobrze sobie radzą we własnych wątkach. Tym razem mieliśmy do czynienia wyłącznie z Bridgette, Tutu i Elizą, a pozostali wcale nie pojawili się na ekranie. Na plus można zapisać przyjaźń, jaka wyraźnie rodzi się między Bridgette a Elizą. Podoba mi się codzienność kobiet i ich wspólne zastanawianie się nad tym, jak rozmawiać, czy nie rozmawiać z małym Larrym. Eliza ma w tym względzie dużo zdrowsze podejście niż Bridgette, która traktuje syna zupełnie jakby był dorosły. To zabawne i dostrzegam to po raz pierwszy – jej rozmowy z małym są poważne, toczą się przy użyciu poważnych, encyklopedycznych słów, co momentami brzmi absurdalnie. Bridgette przyda się tak solidna babka jak Eliza i cieszę się, że ta relacja toczy się tak naturalnie. Dobrze się na to patrzy. Tym razem SMILF nie porywa, a raczej przynudza. Na ekranie nie dzieje się wiele wartego uwagi, stąd też mój lekki zawód. W tym tygodniu 6/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj