Jest trochę tak, że Homeland przyzwyczaił widzów do ciągłego uczucia niepewności, napięcia, ale też dużej ilości akcji i potężnych zmian, które wpływały na całą dynamikę fabuły. W trzeciej serii główną osią napędową tejże są przede wszystkim intrygi w CIA, zarówno pod względem przygotowywanych operacji wywiadowczych, jak i walki o fotel dyrektora. Wszystko rozgrywa się w cichej atmosferze, gdzie bohaterowie walczą na słowa i emocje. Zamiast więc strzelanin, wybuchów i pościgów, mamy uprzejmą (a czasem i nie) wymianę zdań, która przygotowuje grunt pod to, co dopiero ma się zdarzyć.

Twórcy Homeland ogłosili, że trzeci sezon podzielony został na trzy części. Recenzowany odcinek jest więc przedostatnim epizodem części drugiej, której zakończenie z pewnością będzie więcej niż zaskakujące. Tymczasem jednak scenarzyści postanowili wyciszyć atmosferę i odkryć przed widzami więcej z psychiki poszczególnych bohaterów. Najwięcej czasu otrzymał Saul, dzięki czemu jego postać została pogłębiona, a my mogliśmy dowiedzieć się czegoś więcej o jego przeszłości. Chwilę poświęcono też na rozwinięcie jego relacji z żoną i popchnięcie ich losów krok dalej. To dobra decyzja, bo problemy małżeńskie Saula i Miry zaczynały być irytujące.

[video-browser playlist="633961" suggest=""]

Swoje momenty miał też Quinn, który jest najlepszym przykładem rozwoju bohatera na naszych oczach. Z osoby, która nie kwestionowała rozkazów, nawet tych moralnie wątpliwych, Quinn zamienia się w niewierzącego sceptyka. Nie wie już, o co tak naprawdę walczy i czy krzywdy, które czyni tak on sam, jak i cała Centrala Agencja Wywiadowcze, mogą zostać usprawiedliwione. Zmęczony, rozgoryczony i pozbawiony woli walki Peter to świetny obraz bohatera zniszczonego. Szczególnie zestawienie kontrastowo z Carrie, która nie ma zamiaru się poddawać, mimo tego, co przeszła, pozwala na ciekawą analizę postaci. Quinn to bohater, który w Homeland jest bardzo potrzebny i miejmy nadzieję, że jego wątek będzie sukcesywnie rozwijany.

Mimo że za nami już ponad połowa sezonu, to nadal jest się trudno przestawić na klimat, który serial prezentuje w trzeciej odsłonie. Przegadane odcinki skupiające się na emocjach nie każdemu będą pasować, dlatego zaznaczyłam na początku recenzji, że zmiana koncepcji w Homeland może stanowić zarówno wadę, jak i zaletę serialu. Moim zdaniem intrygi Saula, Carrie i nowej młodej analityczki wychodzą mu na dobre, ale przyznaję, że z chęcią zobaczyłabym też jakąś akcję zakrojoną na szerszą skalę. Nadal też aktualne jest pytanie - gdzie jest Brody? Jego braku nie odczuwa się może jakoś szczególnie, ale mimo wszystko relacja jego i Carrie stanowiła zawsze oś wydarzeń, których byliśmy świadkami. Może warto wrócić do korzeni, by ożywić atmosferę? Nie zapominajmy jednak, że ona jest tylko pozornie spokojna.

Homeland w trzecim sezonie oferuje swoim fanom coś nowego. Twórcy postanowili zredefiniować fundamenty i być może wprowadzić serial na nowe tory. Stacja Showtime zamówiła już kolejną serię, więc być może jesteśmy świadkami większego planu, którego jeszcze nie dostrzegamy. Chciałabym jednak, żeby twórcy naprawdę wiedzieli, gdzie jest koniec tej drogi. Z tym, że ja jeszcze tego nie wymyśliłam, jestem w stanie się pogodzić, jednak z brakiem pomysłu scenarzystów na konkretny cel działań Carrie, Saula i spółki już nie. Quo vadis, Homeland?

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj