Fani koreańskich seriali (dram) pewnie zaraz zauważą, że gdzieś to już widzieli. Somewhere Between jest amerykańskim serialem, będącym adaptacją God's Gift: 14 Days. To ta sama historia, przeniesiona jednak na grunt amerykański. Co ciekawe, oryginał zebrał sporo pozytywnych opinii wśród fanów koreańskich dramatów. Czego nie można powiedzieć o Somewhere Between, nowopowstałej produkcji stacji ABC. Laura Price (Paula Patton) pracuje w telewizji, a jej mąż jest prokuratorem okręgowym. Mają śliczną i uroczą córeczkę, więc wszystko zdaje się w najlepszym porządku. Jednak miastem, w którym mieszkają, wstrząsa seria morderstw. Laura z powodu swojej pracy uważnie śledzi bieżące wydarzenia, a do głowy by jej nie przyszło, że już niedługo sama zacznie ścigać mordercę. Z kolei Nico Jackson (Devon Sawa) to były policjant, a zarazem prywatny detektyw. Jego brat od lat oczekuje na karę śmierci za zabicie narzeczonej Nico. Matka mężczyzn robi wszystko, aby uratować syna przed egzekucją. Los Nico oraz Laury niespodziewanie się połączy, kiedy córeczka głównej bohaterki, Serena (Aria Birch) zostaje uprowadzona i zamordowana. Laura postanawia zakończyć swoje życie, jednak nie wszystko idzie po jej myśli. Jakimś cudem czas się cofa, a kobieta odkrywa, że ma dwa tygodnie na uratowanie córeczki. Jak więc widać, sam pomysł na fabułę jest całkiem ciekawy. To typowy kryminał z wątkiem fantastycznym, a wątki licznych bohaterów są ze sobą splecione. Przed przeznaczeniem ciężko jedna uciec, o czym przekonuje się w ciągu dwóch pierwszych odcinków serialu Laura. Epizod pierwszy, pilot serialu, jednak robi wszystko, aby z Somewhere Between pożegnać się zaraz po jego obejrzeniu. To wręcz niewiarygodne, jak tak dramatyczną historię, jaką jest zaginięcie i śmierć dziecka da się odrzeć ze wszelkiego dramatyzmu. Pilot to typowy przykład przeładowania treścią, jakby twórcy bali się, że nie zdążą wszystkiego wyjaśnić, w związku z czym każdemu bohaterowi poświęcono minimalną ilość czasu, przy okazji prezentując ich wszystkich razem i to z problemami. Trzeba uważnie oglądać odcinek, aby rozeznać się, kto jest kim i o co mu chodzi. Przez większość czasu nie dzieje się nic istotnego, aby nagle finał odcinka zwalił na widza dramatyczne wydarzenia, włączając w to rozhisteryzowaną Laurę. Paula Patton przypomina swoją grą odrobinę Winonę Ryder w Stranger Things, która także robiła co mogła, aby oddać rozpacz matki po stracie dziecka. Patton zwyczajnie irytuje, co już nie najlepiej o niej świadczy, JR Bourne gra, jakby mu się nie chciało, a mała Aria Birch… Niesamowite, że nawet rola dziecięca wypada słabo. Odcinek pierwszy odrzuca okropnymi i kiczowatymi scenami w specyficznym, rwanym slow motion oraz zwyczajną niekonsekwencją działań bohaterów – kiedy Serena jest w domu sama, opiekuje się nią… młody mężczyzna, który często dziewczynkę zwyczajnie zostawia samą. Tak, w tym mieście grasuje seryjny morderca. Epizod drugi jest już zwyczajnie lepszy – tempo przedstawienia wydarzeń spada, dając widzowi czas na zrozumienie, co właściwie ogląda, robi się też po prostu ciekawiej. Jakby nie było, to kryminał z intrygującą fabułą, jednak kiepsko opakowaną. Pod względem aktorskim najlepiej ogląda się Devona Sawa’ę, pomimo jego dość sztampowej roli byłego gliniarza po przejściach. Łatwo się domyślić, że on także ma zamiar wykorzystać dwa tygodnie dodatkowego czasu na próbę wydostania brata z więzienia. Cóż jednak z tego, skoro Somewhere Between wygląda chwilami jak dzieło domorosłych filmowców. Gdyby wymienić część obsady, inaczej rozpisać wydarzenia, lepiej je nakręcić… Potencjał zmarnowano, choć z drugiej strony – po co filmować ponowne tę samą historię. To się często nie udaje, co udowodnił już przypadek brytyjskiego serialu Broadchurch oraz jego amerykańskiej wersji, Gracepoint.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj