How to Get Away with Murder” w odcinku „Meet Bonnie” już nie galopuje na oślep i nie obciąża widza nadmiarem informacji. Twórcy rezygnują ze sprawy tygodnia i jest to bardzo dobre posunięcie. Mają tym samym więcej miejsca i czasu na rozwijanie innych, ważniejszych wątków, a odcinek ogląda się dużo przyjemniej. Nie oznacza to jednak, że robi się spokojniej. Co to, to nie. Sytuacja przybiera zupełnie nowy obrót, a wszystko przez to, że w centrum wydarzeń nagle stają osoby, które jeszcze do niedawna nie bardzo się w tej rozgrywce liczyły. To właśnie od Ashera i Bonnie niespodziewanie zaczynają zależeć losy innych bohaterów. Odcinek „Meet Bonnie” w większości opiera się na wahaniach Ashera. Chłopak nie wie, jaką decyzję podjąć i po czyjej stronie stanąć, więc miota się bez celu pomiędzy panią prokurator a Bonnie i Annalise. To dość ciekawa sytuacja, bo postać ta do tej pory nie była kreowana na wyjątkowo rozsądną, poświęcającą wiele czasu swojemu życiu wewnętrznemu i problemom moralnym. Jeszcze do niedawna Asher Millstone skupiał się głównie na byciu wyluzowanym synem dobrze usytuowanego tatusia i wrzodem na tyłku swoich kolegów, dlatego teraz, gdy staje przed prawdziwymi problemami, jego zmagania ogląda się z fascynacją. Chociaż nie do końca o tym wie, Asher trzyma w garści wszystkich pozostałych; to od niego zależy ich wolność. Oczywiście kłamstwa i matactwa Annalise i Bonnie sprawiają, że nie ma pojęcia, o jaką stawkę toczy się ta gra i kogo jego zeznania tak naprawdę mogą posłać do więzienia. [video-browser playlist="756795" suggest=""] Podobnie jest w przypadku Bonnie Winterbottom, chociaż tutaj zmiana nie jest aż tak radykalna. Już od pierwszego odcinka tej serii wiemy, że zapłakane popychadło, jakim często była w pierwszym sezonie, to tylko jedna z masek. Bonnie potrafi też kłamać bez mrugnięcia okiem i z zimną krwią mordować niewinnych ludzi, tłumacząc się przy tym oddaniem dla Annalise. Scenarzyści w piątym odcinku odkrywają nam odrobinę jej historii i pozwalają poznać mroczną przeszłość, jednak na dłuższą metę nie wnosi to nic do fabuły - przynajmniej z perspektywy widza, który wie, że Bonnie i Annalise perfidnie okłamują młodego Millstone’a, i nie potrzebuje powodu do litowania się nad Winterbottom. Podobnie jak w przypadku Wesa i jego poszukiwań Rebekki scenarzyści skupiają się na wzajemnym okłamywaniu się bohaterów i zapominają jednocześnie, że widz w tych kwestiach akurat zna prawdę. To z jednej strony pięknie pokazuje, jak jedno kłamstwo ciągnie za sobą kolejne, ale jednocześnie buduje wokół niektórych wydarzeń niepotrzebny dramatyzm i rozgrzebuje wątki, które równie dobrze można już było zostawić w spokoju. Nagranie, które Annalise pokazała Asherowi, zapewne znacznie wpłynie na jego decyzję, jednak w żaden sposób nie wyjaśnia postępowania Bonnie i jej toksycznej relacji z Keating. Po raz kolejny możemy tylko zgadywać i snuć domysły. Przy opowiadaniu historii Bonnie liczyłam trochę na odcinek w stylu „Five-0” z „Better Call Saul”, gdzie główna fabuła na jeden epizod stawała w miejscu, a my mieliśmy okazję cofnąć się w czasie i poznać do tej pory skrzętnie skrywane fakty z życia Mike’a Ehrmantrauta. Myślę, że takie rozwiązanie przydałoby się również w „How to Get Away with Murder”. Odejście od typowego dla serialu dawkowania informacji na rzecz opowiedzenia historii od początku do końca byłoby zarówno ciekawym, jak i niespodziewanym zabiegiem. Jak na razie w produkcji Shondy Rhimes mamy tyle niewiadomych i niedopowiedzeń, że rozwianie przynajmniej tej jednej wcale nie zaszkodziłoby intrydze, a jedynie uczyniło ją odrobinę bardziej zrozumiałą. Z odcinka na odcinek na moją ulubioną postać zaczyna wyrastać Frank. Ten facet opanował bycie gościem od brudnej roboty do perfekcji. Jest zawsze nie o jeden, nie o dwa, ale o co najmniej kilka kroków przed pozostałymi, ma wszystkich na oku i wszystko pod kontrolą. Niczym kameleon potrafi się dostosować do każdej sytuacji, a co najważniejsze, wyjść z niej obronną ręką. Bez niego Annalise nie doprowadziłaby do końca żadnego ze swych niecnych planów. Frank jest też jak na razie jedyną osobą z najbliższego otoczenia prawniczki, która nie pojawia się w scenach w willi Hapstallów. Czyżby jako jedyny nie brał udziału w spisku przeciw Keating? Czy też może jego rola dopiero zostanie przed nami odkryta? Po pięciu odcinkach drugiego sezonu „How to Get Away with Murder” konsekwentnie mnoży znaki zapytania i nie daje widzowi odpocząć chociażby na chwilę. Nic tu nie jest jednoznaczne, niczego nie da się przewidzieć i nikomu nie można wierzyć, czyli jest dokładnie tak, jak powinno być, by serial kryminalny trzymał w napięciu do ostatnich minut.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj