‌‌Allied to historia brytyjskiego oficera wywiadu Maxa Vatana, który zostaje wysłany do Maroko z ważnym zadaniem zlikwidowania nazistowskiego ambasadora. W wykonaniu misji ma pomóc mu działaczka francuskiego Ruchu Oporu Marianne Beausejore, przebywająca na terenie kraju. Aby zbliżyć się do niemieckiego urzędnika obydwoje mają udawać szczęśliwe małżeństwo. Jak to jednak bywa w takich przypadkach dwoje bojowników o wolność wzajemnie się w sobie zakochuję, wykonują zadanie z powodzeniem i zakładają rodzinę. Jednak sielanka nie trwa długo. Max dowiaduję się od swoich przełożonych, że Marianne może być niemieckim szpiegiem. Jeżeli te przypuszczenia się potwierdzą, oficer ma własnoręcznie zlikwidować swoją żonę. Vatan rozpoczyna walkę, aby za wszelką cenę oczyścić ukochaną z zarzutów. Silną stroną filmu Zemeckisa jest scenariusz autorstwa Stevena Knighta (twórca serialu Peaky Blinders). Pomysł na fabułę, który w rękach innego twórcy mógłby niebezpiecznie popaść w zbytni melodramat i patos, w wykonaniu reżysera Locke sprawdza się zaskakująco dobrze. Narracja przeprowadzona jest bardzo sprawnie, a jeżeli poważne tony zbytnio dominują opowieść, autor stara się rozładować je scenami z zawartym niezłym humorem. Najlepszym przykładem tego jest moment, kiedy nasi bohaterowie wybierają się do niemieckiego urzędnika z prośbą o zaproszenie na przyjęcie. Cała historia nie jest niczym nowym i zaskakującym, jednak Robert Zemeckis, reżyser filmu, potrafi bardzo sprawnie przeprowadzić swoich bohaterów od punktu do punktu, doskonale czując przy tym klimat epoki, szczegółowo ją odwzorowując. Mamy zatem obok konspiracyjnej walki aliantów z nazistami także spotkania francuskich elit na emigracji oraz przyjęcia brytyjskich wojskowych. To wszystko tworzy miły dla oka obraz z naprawdę dobrze opowiedzianą historią. Świetnie na ekranie sprawdza się też duet aktorski Pitt-Cotillard. Szczególnie francuska aktorka doskonale odnajduje się w roli silnej i niezależnej heroiny, łącząc niewymuszony seksapil z wyjątkową charyzmą, którą prezentuję przed kamerą. Cotillard po prostu doskonale pasuje do takich ról. Jej kreacja trochę przywodzi mi na myśl postacie, które grała u Christophera Nolana w Incepcji i Mroczny Rycerz Powstaje, czyli kobiety rozdarte wewnętrznie, mające swój mroczny sekret, pełne sprzeczności, kierujące się w dużym stopniu emocjami. Za maską opanowania w bohaterce Cotillard kipi niepokój. Francuzka bardzo dobrze wygrywa każdą nutę tego stanu. Przy kreacji aktorki trochę blednie Brad Pitt, który po prostu po raz kolejny gra twardego wojskowego, który czasami rzuci żartem i wykona nawet najtrudniejsze zadanie. Jednak Amerykanin świetnie sprawdza się w kontrze do swojej ekranowej partnerki. Cała relacja pomiędzy ich bohaterami, na której budowana jest fabuła, działa znakomicie, ekranowa chemia pomiędzy duetem aktorów jest bardzo silna, co sprawia, że wczuwamy się w całą opowieść i kibicujemy głównym postaciom. Zemeckis nie sili się na jakieś nowe, rewizjonistyczne podejście do tematyki melodramatu wojennego, jednak zmyślnie manewruję historią w bezpiecznych ramach gatunku. Całość odbioru obrazu opiera na barkach doskonałego aktorstwa oraz płynnym prowadzeniu fabuły. Bardzo dobrze miesza tonacje podniosłości i powagi wydarzeń z miłosnymi i rodzinnymi relacjami bohaterów, a także ich moralnymi wyborami. Nie popada przy tym jednak w żadne skrajności, przerysowując charakter filmu. Może po seansie Sprzymierzonych w głowach widzów nie będą rozbrzmiewać pytania o kwestie patriotyczne i moralne, ale za to poczują się zaspokojeni każdym aspektem przedstawionej na ekranie historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj