Istniejące od zeszłego roku Wydawnictwo Komiksowe konsekwentnie stawia na publikowanie kolejnych dzieł belgijskiego artysty, Hermanna Huppena. Polscy czytelnicy poznali już dramatyczne przygody błędnego rycerza Aymara, rozgrywające się w surowych, średniowiecznych realiach – pięć pierwszych tomów serii "Wieże Bois-Maury" (mój obszerny artykuł znajdziecie tutaj); niebawem nakładem oficyny Elemental ukaże się natomiast otwierający zeszyt niezwykle oryginalnego cyklu "Jeremiah". Stacja 16 to ostatni z dotychczasowych komiksów w bogatym dorobku Hermanna, którego scenarzysta (syn autora, Yves Huppen) połączył ze sobą czystą grozę z szarlatańskimi eksperymentami nuklearnymi. Nad całością unosi się iście postapokaliptyczny klimat rodem z genialnej powieści fantastyczno-naukowej "Piknik na skraju drogi" braci Strugackich, co należy uznać za właściwą rekomendację recenzowanego albumu.

Akcja Stacji 16 rozgrywa się w 1997 roku, w smętnej bazie wojskowej mieszczącej się na totalnym pustkowiu w arktycznej scenerii. Młody żołnierz, Grigorij (Griszka), odbiera dziwny sygnał z tytułowej stacji meteorologicznej. Rozhisteryzowany głos prosi o wsparcie, dodając, iż jego kamratów spotkała straszliwa śmierć. Kapitan małego oddziału powątpiewa w przebywanie w owym miejscu żywych ludzi – baza jest opuszczona od blisko pięćdziesięciu lat. Wysyła jednak czterech wojaków pod komendą sierżanta Walentina, aby zbadali tajemnicze nawoływanie. Walentyn, w asyście doświadczonych wojskowych Saszy i Tarasa oraz nowicjusza Grigorija, dokładnie przeszukuje stację 16, co chwila odkrywając przerażające sekrety wyludnionej bazy. Zjawiskowa zorza polarna powoduje, iż zszokowani żołnierze przenoszą się w czasie. Ich oczom ukazują się przerażające widoki – upiorni, przybyli z krainy umarłych nieszczęśnicy, próby nuklearne oraz słoje z organami ludzkimi, łącznie z gałkami ocznymi należącymi do samego Walentina. Przetrwanie owego piekła i zachowanie trzeźwego umysłu wydaje się praktycznie niemożliwe.

Yves Huppen bezbłędnie zaprezentował niebezpieczeństwa związane z nieprzemyślanym igraniem z degradującymi całe środowisko, siejącymi ogólne zniszczenie bombami nuklearnymi. Odwołuje się przy tym do autentycznych wydarzeń odbywających się przed półwieczem w archipelagu Nowa Ziemia. Dokładnie w 1961 zdetonowano tam największy w historii ładunek termojądrowy ("Car bomba"), o sile rażenia przeszło trzy tysiące razy większej niż bomby, która spadła na Hiroszimę. Scenarzysta niniejszego komiksu w intrygujący sposób przedstawił swoją wizję szatańskich następstw tych czynów. Dotąd spokojna ziemia przemieniła się w istne pobojowisko, a wkroczenie na jej terytorium naznaczone jest cierpieniem, utratą zmysłów oraz śmiercią. Klaustrofobiczna aura opowieści, degrengolada, chroniczny lęk, defetyzm oraz opętanie to najmocniejsze akordy Stacji 16.

[image-browser playlist="576974" suggest=""]

Nie gorzej spisał się ojciec – warstwa graficzna autorstwa Hermanna to prawdziwa maestria. Belgijski ilustrator podobnie jak w "Wieżach Bois-Maury" serwuje odstręczające swym wyglądem postacie, zapadające w pamięć, niepokojące kadry (choćby widok napromieniowanej zjawy sierżanta Walentina) oraz dwustronicowe plansze wybuchu atomowego czy cudownej zorzy polarnej. Zimna, w zdecydowanej większości utrzymana w szarości kolorystyka, wiernie oddane stroje żołnierzy czy wyciągnięty wprost z czasów Stalina wystrój bazy świadczą o precyzyjności znakomitego rysownika i jego fachowym przygotowaniu. Sama okładka rzeczonej pozycji to prawdziwa perełka, niejako sugerująca zawartość komiksu.

W przywołanym "Pikniku na skraju drogi" rosyjscy pisarze ukazali złowieszcze tereny niegdyś nawiedzone przez kosmitów, którzy pozostawili po sobie całe mnóstwo wymyślnych przedmiotów, urządzeń i broni. Przeróżne anomalie występujące w tych miejscach są trudne do zbadania przez uczonych. Podobnie wygląda sprawa ze stacją meteorologiczną 16, w której obecny czas uległ całkowitej dezintegracji. Komiks Hermanna i Yves'a momentami nabiera dydaktycznego charakteru i można go odczytywać jako otwartą krytykę nuklearnych zbrojeń. Archipelag Nowa Ziemia to miejsce wprost z piekielnych czeluści, naznaczone piętnem wiecznego skażenia.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj