Star Trek: Discovery daje dość przejściowy odcinek, który bardzo chciałby być jak The Mandalorian w kontekście pokazywania świata przestępczego uniwersum. Niestety, to wałkowanie tych samych niedociągnięć.
Na tym etapie
Star Trek: Discovery możemy powiedzieć otwarcie: twórcy nie są w stanie wyciągnąć wniosków z popełnianych błędów i kiepskich decyzji. Oba odcinki są kwintesencją problemu tego serialu: Burnham. Można już przyzwyczaić się i przymknąć oko na to, jak twórcy sztucznie naciągają sytuacje, aby to ona ratowała dzień. Nie powinno to już dziwić, ale nawet w tym aspekcie mamy w tych odcinkach popadanie w skrajności. Zwłaszcza widać to w niedorzecznym 9. epizodzie, gdy statek Booka strzela do nich ze wszystkiego, co ma, a Burnham co chwilę rzuca absurdalne wymówki, nie akceptując faktu, że nie ma tutaj pokojowego rozwiązania. Ten absurd jest pogłębiany wraz z rozwojem wydarzeń, a wytłumaczenie tego banalnym zaślepieniem z miłości nie może być usprawiedliwieniem popadania w przesadę ze strony scenarzystów. Trudno przez to traktować wydarzenia na serio. Burnham to określony schemat, bo trudno nazwać ją pełnokrwistą bohaterką czy tym bardziej ciekawą postacią.
Można odnieść wrażenie, że w jakimś stopniu 8. odcinek bardzo chce być jak
The Mandalorian. Twórcy zabierają widzów do świata przestępczego Star Treka i robią to... nijako. Zdarzenia są zbyt schematyczna, obojętne i błahe jak na stawkę, o jaką toczy się gra. Motyw gry to chybiona decyzja, bo nie da się nią budować emocji czy napięcia. Finał jest przewidywalny. Niewiele z tego wynika, a wydarzenia można streścić w dwóch krótkich zdaniach. Nudny zapychacz świadczący o braku pomysłu na ten sezon.
9. odcinek miał jakiś potencjał, bo konfrontacja z Bookiem i trudne decyzje mogły zagwarantować emocje. Twórcy nie mają jednak ani odwagi, ani pazura, by pójść w tym kierunku. Stąd kuriozalne zachowanie Burnham i wątek powracającej oficer, która miała podjąć decyzję w kluczowym momencie, czego nie zrobiła. Po co więc w ogóle została wprowadzona? Tutaj był potencjał, ale został zmarnowany spektakularnie.
Star Trek: Discovery ma jeszcze potencjał z tajemniczą rasą, która jest za wszystko odpowiedzialna. Trudno jednak o optymizm, gdy wciąż niewiele z tego wszystkiego wynika, a twórcy marnują szansę i rozsądne pomysły (choćby podział w załodze na tych zgodnych z planem Booka i jemu przeciwnych), które gdzieś tam przemykają w tle.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h