Star Trek: Lower Decks bawi kolejnymi szalonymi przygodami, starając się przy okazji mówić coś ważnego o bohaterach.
Twórcy
Star Trek: Lower Decks starają się bawić konwencją, wykorzystując satyrę na
Star Treka, manipulację formą oraz nawiązania, by kreować rozrywkową historię. Patrząc tak z boku, to cały czas prezentują podobny poziom w ostatnich odcinkach i wydaje się, że tożsamość tego serialu została już wyklarowana. Każdy z tych elementów składowych wpływa na odbiór historii oraz zaprezentowanego humoru. Najnowszy odcinek jedynie potwierdza tę tezę.
Czasem można odnieść wrażenie, że Mariner jest podobna do Burnham ze
Star Trek: Discovery, czyli jest kimś wręcz komicznie idealnym we wszystkim, co robi. Ten epizod pokazuje jednak też drugie dno związane z tym, dlaczego tak utalentowana córka kapitan nadal jest na tak niskiej pozycji w Gwiezdnej Flocie. Co prawda, wyjaśnienie, że musi odnaleźć siebie jakoś średnio przekonuje, ale przynajmniej wątek jej współpracy z kapitan zastępczą i jej dawną przyjaciółką z akademii pokazuje, że świadomie zachowuje się nieprofesjonalnie i amatorsko. Na razie jest to motyw wątpliwej jakości, ale przynajmniej jej problemy pozwalają odrzeć ją z bycia idealną, a umyślne popełnianie błędów pomaga odciąć się od porównań z Burnham. Być może to jest taki pstryczek w kierunku tej postaci, która jest przesadnie alfą i omegą we wszystkim, czego się dotknie.
Nieźle wygląda wątek Boimlera, który zgadza się być królikiem doświadczalnym Rutherforda podczas testowania usprawnień transportowca. To pozwala wprowadzić do serialu motyw farmy dla wszelkich dziwactw i nieudanych eksperymentów Gwiezdnej Floty. To tutaj właśnie jest solidna zabawa konwencją i gatunkiem. Tak, że kulminacji nie wiemy, czy ten statek jest mrocznym rozdziałem w historii Gwiezdnej Floty, czy jednak czymś zupełnie inny. Dlatego, gdy niebiańska farma okazuje się prawdą, a złowieszczo śmiejący się kosmita pozytywną postacią, staje się to dość zabawnym pomysłem opartym na niejednoznaczności. Przez takie prowadzenie historii do tego momentu trudno odkryć, w jakim kierunku ona się potoczy. Z tym zabawnie łączy się wątek psa Tandi, który jest dziwaczny i oscyluje pomiędzy komedią a horrorem.
Oczywiście nie zabrakło
startrekowej akcji na statku opanowanej przez jakąś tajemniczą kosmiczną istotę. Śmiania się z poważnych tajnych misji, czyli wyprawy kapitan statku w celu zasiania jakichś roślin. Przede wszystkim wszystkim jednak zaprezentowano luz, dystans i większą kreatywność niż na początku sezonu. Trudno więc narzekać na taki poziom rozrywki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h