Star Trek: Strange New Worlds rozgrywa się 10 lat przed wydarzeniami z oryginalnego Star Treka, więc będzie tutaj okazja do zobaczenia starych znajomych, ale też nowe twarze będą uzupełniać skład załogi na mostku statku Enterprise. Christophera Pike'a (Anson Mount) i Spocka (Ethan Peck) poznaliśmy w tych wcieleniach już wcześniej w serialu Star Trek: Discovery i chociaż znajomość tamtej produkcji nie jest wymagana, to jednak od pierwszego odcinka czuć, że wiedza wyniesiona z tamtych historii mogłaby być zwyczajnie pomocna. Twórcy obiecali jednak, że będzie to przede wszystkim serial przygodowy, który powróci do korzeni serii i każdy kolejny odcinek będzie traktował o innej przygodzie w nowym miejscu. Jak wypada podróż z pierwszego odcinka? Przede wszystkim nowy Star Trek w swoim debiucie daje się poznać nie jako serial o złożonych dialogach, skomplikowanych intrygach i starciach psychologicznych, ale właśnie jako luźna i przygodowa produkcja, w którą bez trudu można wskoczyć i dać się ponieść statkowi Enterprise w miejsca, które jeszcze nie zostały zbadane. Pierwszy odcinek dostarcza nie mniej i nie więcej niż prosta, ale satysfakcjonująca rozrywka, a wymyślona tutaj historia rzeczywiście wygląda na taką, która mogłaby znaleźć się w klasycznych serialach o Star Treku.
CBS
Odkrywamy razem z bohaterami nowe miejsce, wybrane przez Pike'a trio rusza na planetę, na której toczy się coś na wzór wojny domowej. Muszą poznać zasady panujące w społeczeństwie, pobawić się trochę w dyplomatów, a Kapitan Pike musi nie tylko zadbać o bezpieczeństwo swojej załogi, ale też ludzi innego statku, którzy znaleźli się w złym miejscu i czasie. Eksplorujemy, ale też oglądamy umiejętności negocjowania naszych protagonistów, a jedna z przemów Pike'a bardzo ładnie nakreśla nam to, jakim jest typem postaci. Odwołując się chociażby do natury człowieka i podkreślając, dlaczego to on właśnie jest na stanowisku kapitana, ale też serial w wielu momentach przebija balonik patosu i cały czas dokłada starań, żeby przygoda nie była nużąca. Kapitan Pike jest oczywiście najciekawszą postacią, bo chyba nawet nikt nie ukrywa tutaj, że świetna rola Ansona Mounta przekonała producentów do tego, aby dać mu własny serial. Nad protagonistą ciąży pewna wizja, ale jest to też ciekawe w kontekście tego, jakie będzie podejmował wybory jako Kapitan. Wie doskonale, że nie jest mu pisane odejść podczas przypadkowej misji, więc może być zmotywowany do podejmowania ryzyka, ale też musi pamiętać o tym, żeby nie narażać swojej załogi. Kwestia przeznaczenia klaruje się jako jeden z wątków będących w tle pozostałych historii. Mamy tutaj oczywiście też znajome twarze i ciekawie zapowiadających się bohaterów – Pierwsza, porucznik Uhura, Doktor M'Bega, ale tutaj na razie doczekali się tylko ogólnie zarysowanych wątków, które przy okazji kolejnych przygód być może będą rozwijane. Na razie przy okazji tego odcinka można jedynie zaoferować duży kredyt zaufania, bo tak jak wspomniałem wcześniej – nie ma tutaj skomplikowanych dialogów i interakcji między postaciami, są one na ten moment dość proste i klarowne, ale to może w przyszłości okazać się siłą tej produkcji.
fot. materiały prasowe
+14 więcej
Star Trek: Strange New Worlds rozpoczyna się od przyzwoitego odcinka, który pokazuje, że może być czymś więcej niż tylko cotygodniowym eksplorowaniem nowych miejsc, ale też dotknie tematów związanych z przeznaczeniem i konsekwencjami podejmowanych wyborów. Otwarcie jest obiecujące, może nie zwala z nóg, ale daje obietnicę i nadzieję na to, że będzie to serialowy dowód na to, że widzowie są spragnieni niezobowiązującej rozrywki w starej formule.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj