Każde trzęsienie ziemi zaczyna się od małej zmiany. W tym wypadku Penny dostaje kolejną "wielką szansę", która potencjalnie pozwoli jej uwolnić się od posady kelnerki w Fabryce Sernika i rozpocznie jej błyskawiczną drogę do innej Fabryki, tym razem Snów. Epizodyczna rólka w NCIS niestety nie przynosi zapowiadanego przełomu, a jedynie kłopoty. Mimo że tak naprawdę wcale jej nie ma, bo wątek Penny zostaje w postprodukcji brutalnie wycięty. To jednak najmniejszy problem dziewczyny. O wiele gorszym zmartwieniem okazuje się Leonard. W sytuacji kryzysowej nasz bohater radzi sobie fatalnie, a związek serialowej pary zostaje postawiony na ostrzu noża.
Dwunasty epizod pozornie mógłby nie wprowadzać większych zmian w fabule, przecież Penny i Leonard kłócili się już wielokrotnie. Sęk w tym, że zanim dobrnęliśmy do ostatniej minuty odcinka, nic nie zapowiadało, że para się pogodzi. Co więcej, możemy zakładać, że kryzys w ich związku przerodzi się w coś poważniejszego. Być może zakończy się kolejnym rozstaniem? Co prawda Penny oświadczyła się swojemu chłopakowi w stanie więcej niż wskazującym, ale wahanie Leonarda było kolejnym w tym odcinku jego słabym momentem. Podobnie niezdarnie zareagował przecież w chwili, kiedy Penny oczekiwała od niego przede wszystkim wsparcia i podniesienia na duchu. Jak widać, w kryzysowych sytuacjach Leonard radzi sobie fatalnie, a jest to cecha, których kobiety szczerze nienawidzą. Nic dziwnego, że jedna z najzabawniejszych par odcinka ma przed sobą być może trwający wiele odcinków lub nawet ostateczny dla ich związku kryzys.
[video-browser playlist="634718" suggest=""]
Nie sposób nie odczuwać współczucia w stosunku do Leonarda po tym odcinku, ale cóż – do tej pory jego związek z Penny oparł się większym problemom; może czas, aby bohater wziął sprawy we własne ręce? Co prawda czynił niezdarne próby naprawienia sytuacji, ale tylko ją pogorszył. Brawa tutaj należą się scenarzystom – mimo że Teoria wielkiego podrywu jest serialem komediowym, to ostatniemu epizodowi nie sposób w oparach absurdu odmówić poruszenia poważniejszego tematu. Wpływ samooceny i rozwijania własnej kariery na związek dwojga ludzi – proszę bardzo, właśnie to zostało nam zaserwowane w trakcie tych dwudziestu minut. Słodko-gorzko, śmiesznie, ale nie do końca. Obserwujemy związek uwielbianych bohaterów w momencie przełomu i trudno jest wyrokować, co wydarzy się dalej. Element zaskoczenia w siódmym sezonie produkcji zawsze dobrze wróży.
Mimo smutnego zakończenia Penny padająca w chwiejny sposób przed Leonardem na kolana była bardzo zabawna. Szkoda, że jego odpowiedź była kolejnym momentem "odrzucenia" naszej bohaterki. No cóż, mało kogo uwiodłyby tego typu oświadczyny.
[video-browser playlist="634720" suggest=""]
W tle poważnych aspektów związku Penny i Leonarda Sheldon nie ustawał w swoich próbach wyrobienia u siebie akceptowalnego przez otoczenie poczucia humoru. Skoro nie powiodło mu się przez siedem sezonów, trudno oczekiwać w najbliższych odcinkach wymiernych efektów. Moment, w którym ściągnął spodnie, był jednak bardzo zabawny. Prawie tak bardzo jak mina Amy!
Sporym rozczarowaniem jest z pewnością związek Raja. Zawsze chwalimy scenarzystów Teorii wielkiego podrywu za zgrabne operowanie historiami poszczególnych postaci, ale Raj wydaje się nieodłącznie związany z tym samym motywem od wielu sezonów. Może jednak wreszcie znalazłby sobie dziewczynę? W końcu jest już w stanie rozmawiać z kobietami... Najzabawniejszym momentem odcinka z kolei zdecydowanie możemy okrzyknąć śmiech Bernie w restauracji. Cóż za urocze nawiązanie do udawanego orgazmu z filmu "Kiedy Harry poznał Sally!" Żonglowanie popkulturą – to jest to! Wspaniałe rozbicie poważnej atmosfery grobowego jak na Teorię wielkiego podrywu odcinka. Jeżeli już musimy brnąć przez najbliższe epizody w smuteczki Leonarda i Penny, to Bernie może ich godnie zastępować.