Stig i Bobby to dwa cwaniaki. Bobby "znam gościa" potrafi załatwić wszystko, jadł chleb z niejednego pieca i obraca się wśród meksykańskich karteli na tyle długo, że wie, jakimi zasadami rządzą się tutejsze rejony. Stig, jego partner, to raczej typ wiecznie nieokiełznanego gaduły. Kelnerce puści oczko, a innych doprowadza do szewskiej pasji. Jest denerwujący, ale jednocześnie pewny siebie i zabójczo skuteczny. Trzeba przyznać, że duet Stig-Bobby to jeden z najciekawszych duetów w gatunku buddy movie od czasów Zabójczej broni. Mimo że widać pewne podobieństwa, reżyser zręcznie układa klocki tak, że wydaje nam się, iż mamy do czynienia z czymś świeżym i oryginalnym.
Z naszymi bohaterami jest jednak pewien problem. Bobby pracuje w Wydziale Antynarkotykowym, a Stig jest żołnierzem marynarki wojennej; rozpracowując się nawzajem i planując wystawić swojego partnera, nie wiedzą, że obaj są po dobrej stronie. Wmanewrowani w nieodpowiednie ruchy, kradną z banku 43 mln dolarów, które bynajmniej nie należą do kartelu. Forsa to własność znacznie potężniejszego przeciwnika, który siedzi teraz naszym bohaterom na ogonie niczym pies myśliwski.
2 Guns nie byliby nawet w połowie tak dobrzy, gdyby nie dialogi. Płynące z ekranu bon-moty przeplatane one-linerami to miód na uszy kinomaniaków wychowanych na filmach z lat 80. i 90. Mel Gibson nie powstydziłby się swojego młodszego odpowiednika w postaci Marka Wahlberga, a trzeba przyznać, że popularny Marky daje radę, bo i ma za ekranowego partnera samego Denzela Washingtona. Jego postać jest o wiele ciekawsza, bardziej skomplikowana i niejednoznaczna - Denzel idealnie nadaje się do grania tak trudnych bohaterów. Wahlberg jako prosty żołnierz z małomiasteczkowym podejściem i poczuciem humoru sprawdza się świetnie. Chemia pomiędzy nimi jest tak duża, że w zasadzie mogliby niewiele robić, bo bez problemu unieśliby cały film.
Na szczęście reżyser i scenarzysta mają w zanadrzu całkiem fajną, do tego z komiksowym rodowodem, historię. Zgrabnie spleciona intryga, choć niezbyt wyszukana i zagmatwana, w odpowiednich miejscach serwuje twisty i zwroty. Fani podwójnych agentów, spiskowych teorii i świata narkotykowego będą w siódmym niebie. Dla innych też się coś znajdzie - efektowne strzelaniny, przerysowany Bill Paxton jako "prawa ręka boga" oraz naga Paula Patton to najlepsze rekomendacje.
Baltasar Kormakur to nowy nabytek Hollywood. Islandczyk ma na swoim koncie niezłą "Kontrabandę", a teraz atakuje komiksowym filmem w starym, dobrym stylu. Pokazuje przy tym, że zna się na rzeczy i odrobił lekcje. Jego kunszt jest jeszcze sprawą do przeanalizowania, ale europejczyk dobrze czuje się wśród sprawdzonych elementów. Agenci mają w sobie coś z heist movie, spiskowej przypowieści o tym, że prawdziwej przyjaźni nie da się kupić i że każdy pożąda pieniądza, a całość została zgrabnie opleciona typową komedią akcji w stylu buddy movie. Czy potrzeba czegoś więcej? Szczerze mówiąc tak - sequela.